Dowód z raportu detektywa jest wykorzystywany w sprawach rozwodowych coraz częściej. Z usług detektywa korzystają ludzie zamożni, ale coraz częściej także ci o mniej zasobnym portfelu.
Czy raport detektywa w sprawie rozwodowej ma sens?
Och, i tu pojawia się moja ulubiona odpowiedź: to zależy…
Piszę o surogacji ze złości, bo przeczytałam, że koleżanka adwokatka z Wielkiej Brytanii uczestniczy w forum dyskusyjnym w senacie meksykańskim na temat legalizacji surogacji.
Nie, nie zazdroszczę koleżance wyjazdu do Meksyku (no może troszeczkę, bo w Meksyku nie byłam 😉 ), złoszczę się na prawo polskie, że na ten temat milczy. Niestety to, że milczy nie znaczy, że problemu nie ma.
Jest tylko, że zamiatany pod dywan. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce hasło surogacja w Polsce. Ja znalazłam oferty w pół sekundy.
Że nielegalne?
No proszę Was!
Z oczywistych powodów nie podam przykładów… Jedynie ktoś naiwny uwierzy, że osoby, które marzą o wychowywaniu dziecka cokolwiek jest w stanie powstrzymać.
Moje doświadczenie zawodowe podszeptuje mi natrętnie, że granice są bardzo płynne…
Dziś chcę napisać o czynniku pozaprawnym. Pracuję już od wielu lat i moja praca — poza rozwiązywaniem problemów prawnych, reprezentacją przed sądem polega też na towarzyszeniu. Od pierwszego kontaktu, kiedy Klient jest zdenerwowany, załamany, zdezorientowany do końca sprawy, czy do rozwiązania problemu.
To dla mnie fascynująca droga.
Czasem moją rolą jest udzielenie wsparcia — nie tego powierzchownego: będzie dobrze. Tego przecież nie wiem, a zawsze uczciwie oceniam sytuację. Takiego głębszego i ludzkiego.
Często posługuję się przykładami, więc i tu opowiem prawdziwą historię obrazująca to, co chcę przekazać.
Prawdziwa historia
Wiele lat temu zgłosiła się do mnie Klientka, cała ubrana na czarno. Rozmawiałam z nią ponad godzinę i — wstyd się przyznać — płakałam z nią równo.
Koniec spotkania był chyba dla Klientki zaskakujący, bo odmówiłam wzięcia sprawy, dopóki się nie pozbiera psychicznie.
Kilka ostatnich dni spędziłam w Bukareszcie. Zostałam zaproszona na konferencję przez International Academy of Family Lawyers (IAFL), co traktuję jako zaszczyt.
Przedstawiłam koleżankom i kolegom adwokatom z różnych krajów najnowsze zmiany w prawie rodzinnym.
Miałam zaszczyt wystąpić w panelu razem z adwokatami z Estonii, Bułgarii, Szwajcarii, Rumunii i Holandii.
Przyznam, że bardzo lubię takie spotkania. To okazja do poszerzenia horyzontów, poznania rozwiązań podobnych problemów w różnych krajach. Do tego rozmowy, nowe znajomości, odświeżenie starych.
Bardzo owocnie spędzony czas.
Reprezentant dziecka
O czym mówiłam?
Po pierwsze o nowej instytucji prawa – reprezentancie dziecka w postępowaniu cywilnym.
Od czasu, kiedy zrobiło się cieplej jeżdżę do pracy na rowerze, ale czasem jednak zdarzy mi się skorzystać z transportu zbiorowego.
Ostatnio przy tej okazji podsłuchałam (rozmowa była dość głośna) refleksji na temat wizyty w domu dziecka.
Usłyszałam, że opowiadający już tam nie pójdzie, bo dzieci go dosłownie oblepiły i nie chciały wypuścić. Żeby była jasność – rozumiem – ale naszła mnie refleksja wyrażona w tytule tego wpisu.
Kto dla kogo?
Jestem człowiekiem i lubię mieć poczucie, że jestem dobrym człowiekiem.
Uważam też, że wiele naszych aktywności służy nam do upewnienia się, że jesteśmy dobrzy. Nie widzę w tym nic złego. Wizyta w domu dziecka ma służyć dzieciom, ale nie ma co ukrywać – może jednak przede wszystkim nam – zwłaszcza, jeżeli ma to być wizyta jednorazowa.
Śmierć dziecka to tragedia. W ostatnim czasie miałam – jak wszyscy – możliwość czytania doniesień medialnych o śmierci Kamilka, ale też ciężkich doświadczeń innych dzieci. W niektórych przypadkach tragedia dziecka na szczęście nie zakończyła się śmiercią.
Nie jestem zainteresowana wprowadzaniem kary śmierci, zaostrzania kar, szukania winnych.
Kary mnie nie interesują nie tylko dlatego, że nie zajmuję się prawem karnym, ale – przede wszystkim – dlatego, że kara jest następcza. A ja jestem zainteresowana zapobieganiem takim tragediom.
Szukaniem winnych też nie jestem zainteresowana, bo winni jesteśmy wszyscy. To może trochę przenośnia, ale prawdziwa.
Dziecko w Polsce
Żyjemy w kraju, w którym dzieci są traktowane jako własność rodziców, a nie są dobrem społeczeństwa. Tak przedmiotowo zresztą dzieci są często jeszcze traktowane w sądzie.
Nie mogę nie dostrzec zmian w tym zakresie na przestrzeni lat mojej pracy w sądzie, ale to zmiany powolne.
Szacunek to dla mnie słowo-klucz w sprawach rodzinnych.
Dlaczego o tym dzisiaj piszę?
Miałam w ostatnim czasie kilka spraw, w których to słowo, a raczej postawa – szacunek wobec drugiej strony zaowocowała korzyścią dla Klientów. Napiszę o zdarzeniu najświeższym, jako przykład tego, o co mi chodzi.
Dzisiaj otrzymałam od pełnomocnika strony przeciwnej pismo wysłane do sądu z wnioskiem o skierowanie stron do mediacji (uzgodniłyśmy to z p. Mecenas).
W uzasadnieniu pisma przeczytałam:
w związku ze zmianą pełnomocnika przez pozwanego (…) powódka widzi możliwość polubownego załatwienia sprawy
Przyznam, że się zdziwiłam, że Pani Mecenas tak uzasadniła swoje stanowisko.
Nie powiem – zrobiło mi się miło, bo to ja jestem tym nowym pełnomocnikiem.
Co się wydarzyło?
Klient trafił do mnie już po wydaniu postanowień o zabezpieczeniu z informacją, że ze stroną przeciwną nie da się rozmawiać. Jego poprzednia pełnomocnik próbowała i nic z tego nie wyszło.
Przyznam się, że zawsze – o ile Klient ma w tym interes i mi na to pozwoli – próbuję porozumieć się z pełnomocnikiem drugiej strony.
Czy jest jakaś rada na przewlekanie postępowania przez drugą stronę?
Masz doświadczenie z postępowaniem, które trwa latami, albo słyszałeś o takiej sytuacji? Po latach pracy w sądzie trudno mi uwierzyć, że nie…
Nadużycie prawa
Muszę od razu zaznaczyć, że nie mam na myśli przewlekłości postępowania z przyczyn leżących po stronie sądu. Na to w praktyce rady nie ma, bo skarga na przewlekłość postępowania wygląda dobrze może na papierze.
Piszę o usilnych staraniach drugiej strony, żeby postępowania nie kończyć, maksymalnie przedłużać i utrudniać wydanie końcowego orzeczenia.
Robię to, co lubię. Zawód adwokata nie należy do łatwych, ale daje dużo satysfakcji zwłaszcza, gdy uda się pomóc, rozwiązać czyjś życiowy problem więcej >>