Dziś chcę napisać o czynniku pozaprawnym. Pracuję już od wielu lat i moja praca — poza rozwiązywaniem problemów prawnych, reprezentacją przed sądem polega też na towarzyszeniu. Od pierwszego kontaktu, kiedy Klient jest zdenerwowany, załamany, zdezorientowany do końca sprawy, czy do rozwiązania problemu.
To dla mnie fascynująca droga.
Czasem moją rolą jest udzielenie wsparcia — nie tego powierzchownego: będzie dobrze. Tego przecież nie wiem, a zawsze uczciwie oceniam sytuację. Takiego głębszego i ludzkiego.
Często posługuję się przykładami, więc i tu opowiem prawdziwą historię obrazująca to, co chcę przekazać.
Prawdziwa historia
Wiele lat temu zgłosiła się do mnie Klientka, cała ubrana na czarno. Rozmawiałam z nią ponad godzinę i — wstyd się przyznać — płakałam z nią równo.
Koniec spotkania był chyba dla Klientki zaskakujący, bo odmówiłam wzięcia sprawy, dopóki się nie pozbiera psychicznie.
Zaleciłam podjęcie terapii psychologicznej i powrót (jeżeli jeszcze Klientka będzie się chciała ze mną spotkać), jak będzie w lepszej kondycji.
Moją rolą nie jest płakać z Klientem, ale mu pomóc.
Po jakimś czasie wróciła i przyznam — w pierwszej chwili jej nie poznałam. Czarny kolor zniknął, a Klientka była jakby trochę wyższa i spokojniejsza.
Zaczęłyśmy współpracę — rozwód był trudny i trwał długo.
Chodziłyśmy ramię w ramię do sądu, a w prywatnym życiu Klientka radziła sobie coraz lepiej.
Godziła pracę z opieką nad dzieckiem, pracowała nad swoim nowym życiem.
>>> Czy jest jakaś rada na przewlekanie postępowania przez drugą stronę podczas rozwodu?
Batalia sądowa zakończyła się rozwodem z wyłącznej winy męża.
Radość i satysfakcja!
Dziś już nie pamiętam, czy odbyła się sprawa apelacyjna. Pamiętam prawomocny wynik postępowania.
Co potem?
Moje towarzyszenie nie skończyło się — jak się miało okazać — z zakończeniem sprawy rozwodowej.
W kolejnych latach kilka razy pomagałam w sprawach o kontakty i alimenty. Dziecko Klientki z małej dziewczynki stało się nastolatką. Pojawił się w życiu Klientki wspierający partner.
Zaufanie Klientki do mnie (bez tego by się nie udało) pozwoliło w sposób nieco niestandardowy poprowadzić sprawę o kontakty, co doprowadziło do oczekiwanego rezultatu.
To jedna historia z wielu.
To towarzyszenie jest dla mnie fascynujące i pouczające.
Czasem Klienci dziwią się, że rozumiem ich położenie i nie muszą mi dużo tłumaczyć.
>>> Czy można podzielić się po równo opieką nad dzieckiem podczas rozstania, przeczytasz w artykule: Kto dla kogo?
To nie cud.
Wrodzona empatia połączona z doświadczeniem robi swoje 🙂
Cieszę się, jak życie Klientów układa się spokojnie i bez większych rewolucji, przykro mi, gdy się nie udaje.
To nieodłączna część mojej pracy, ale — mimo że w kontakcie z Klientami jestem do bólu rzeczowa i może nawet oschła, a na pewno ostra — to lubię ludzi i zawsze mam ogromną satysfakcję, gdy udaje się znaleźć wyjście z trudnej sytuacji.
Rewolucja
Dziś rano odebrałam telefon, który — wiem o tym — zmieni o 180 stopni jakość życia małej dziewczynki i jej rodziny.
To nie zwycięstwo, bo w sprawach rodzinnych nie ma zwycięzców…
To ulga, że kilka osób będzie mogło odetchnąć i zająć się innymi sprawami.
To uczucie bycia częścią tych zmian to chyba to, co nadal — mimo ponad 20 lat pracy jako adwokat — nadal mnie karmi i popycha do przodu 🙂
Agnieszka Swaczyna
adwokat
Photo by Nathan Jennings on Unsplash
***
Odpis aktu małżeństwa/urodzenia
Dobrze, że rozwój techniki otwiera coraz to nowe możliwości.
Te, o których dzisiaj piszę to może nie nowość, ale powoduje trochę zamieszania.
Od 2020 r. odpisy aktów stanu cywilnego można uzyskać w wersji papierowej, która wygląda tak: [Czytaj dalej…]
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Robi Pani dobrą robotę, życzę jak największych sukcesów na drodze zawodowej 🙂
Bardzo dziękuję!