Detektyw w sprawach rozwodowych to już nie nowość. Zdarzyło mi się kilka spraw, w których dowody zebrane przez detektywa były bardzo pomocne. Niestety w większości przypadków, jakie sobie przypominam dowody uzyskane przez detektywa były bezużyteczne.
Pierwszy powód?
Nie każdy, kto nazywa się detektywem potrafi wykonywać tę pracę dobrze. Wśród detektywów jest zapewne tak, jak i w innych profesjach. Są wirtuozi, rzemieślnicy i partacze. Dwie pierwsze grupy są jak najbardziej godne polecenia. Rzetelne usługi, jak zawsze, mają swoją cenę, nie zamierzam się jednak zajmować w tym wpisie cenami. Na partaczy szkoda wydawać nawet jedną złotówkę.
Jak w przypadku każdego dowodu – trzeba wiedzieć, jak go wykorzystać. Tu musimy wrócić do podstawowych wiadomości o rozwodzie. Decydującym dla nas momentem będzie rozkład pożycia małżeńskiego i utrwalenie tego stanu. Od razu się zgodzę, że często nie jest łatwo sprecyzować, od kiedy możemy mówić o zupełnym rozkładzie pożycia małżeńskiego, ale w którymś momencie możemy z całą pewnością powiedzieć, że już nastąpił. Dlaczego to jest takie ważne?
Wpływ na winę w rozkładzie pożycia może mieć to, co działo się przed rozkładem pożycia, lub w nieodległym czasie po rozkładzie pożycia (do momentu utrwalenia się rozpadu pożycia małżeńskiego). Zainteresowanych odsyłam do orzeczenia Sądu Najwyższego z dnia 28. września 2000 r. (sygn. akt: IV CKN 112/00). Jeżeli ktoś wynajmie detektywa, żeby śledził małżonka np. rok po wygaśnięciu więzi małżeńskich, to niekoniecznie uzyska dowody na zdradę skutkujące orzeczeniem wyłącznej winy małżonka śledzonego przez detektywa. Nie mogę powiedzieć z całą pewnością, co się może przydać w procesie, a co nie, ale zachęcam do rozwagi przy zbieraniu dowodów. Sam fakt, że wynajęło się detektywa nie przesądza o powodzeniu w sprawie.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }