Ostatnie dni mijają mi pod znakiem sprawy z przemocą psychiczną i fizyczną w tle (a właściwie na pierwszym planie). Jeżeli ktoś myśli, że adwokat jest z hartowanej stali i nie ma uczuć, to się grubo myli. To cudze cierpienie, tym gorsze (choć nie wiem, czy można to tak wartościować), że wieloletnie, ciche i samotne nie przechodzi bez echa. Współ-czuję, tzn. współodczuwam (a nie współczuję). Jeżeli ktoś zadaje sobie pytanie, jak to możliwe, że można trwać w takim małżeństwie latami, powinien zrozumieć, że przemoc może dotknąć naprawdę każdego? To nie pierwsza taka historia, którą czytam i przekształcam na język pisma procesowego, dlatego wiem (choć trudno to przyjąć do wiadomości), dlaczego się tak dzieje:
– dla dzieci muszę to wytrzymać;
– kocham go/ją – na pewno się zmieni;
– co ludzie powiedzą, przecież wyglądamy na idealne małżeństwo – będą uważali, że to moja wina
To chyba podstawowe argumenty. Będę wdzięczna za dopisanie w komentarzu innych – znanych z własnego życia, lub z prowadzonych spraw. Może ktoś czytając to poczuje, że nie tylko on/ona tak mają? Że nie tylko on/ona dali się tak „wkręcić” w spiralę codzienności i dominacji tego drugiego małżonka, że gdzieś po drodze zapomnieli o sobie „sprzed”.
Te złe emocje to na szczęście nie wszystko. Zaraz potem pojawia się potrzeba pomocy, objęcia opieką prawną skrzywdzoną osobę i dodatkowa motywacja, by walczyć o interes reprezentowanej strony w procesie. Mogę szukać najlepszych rozwiązań prawnych dla mojego Klienta. Najgorsze (tak mi się wydaje) jest w takich sytuacjach poczucie bezsilności. Ja na szczęście mogę działać.
{ 32 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Dopisałabym do tego:
– jak poradzę sobie sam/-a,
– zabiorę Ci dzieci/nigdy więcej nie zobaczysz dzieci ( niestety też się zdarza, z własnego doświadczenia wiem jak niebezpieczna jest taka groźba),
-jak mnie zostawisz zniszczę Ci życie.
Niestety są sposoby aby legalnie niszczyć komuś życie, naprawdę!
Bardzo Pani dziękuję!
Tak!!! Legalnie, bez ponoszenia konsekwencji… Można niszczyć komuś życie… Latami.
Zgadza się. Ja tak mam. Mój mąż powiedział zniszczę Cię i zabiorę dzieci. Zrobił to zmanipulował dzieci, niszczy mnie rękoma dzieci…. biegam po terapeutach do opieki. on pisze na mnie donosy i czuje się bezkarny kłamiąc. Jest kierowcą ciężarówki, jeździ z kochanką Ale codzienne dzwoni do dzieci z wytycznymi. Szukam wszędzie pomocy od pół roku i nic, a jest codziennie gorzej.
Witam. Nie znam dokładnie Pani sytuacji, ale ze strony mojego męża (jeszcze obecnego) doświadczam podobnych sytuacji. On czuje się bezkarnie, manipuluje dziećmi i nikt nic nie może zrobić – ani sąd, ani kuratorzy, ani policja. Pisałam nawet do Rzecznika Praw Dziecka i też nic. Ręce opadają czasem z bezsilności…
Szanowna Pani,
przeczytałem Pani wpis z uwagą.
Proszę jednak pomyśleć o mężczyznach, którzy w przemoc są przez żony wkręcani. Gdy odejdę od niego i rozwód bedzie z jego winy to dzieci zostaną ze mną a on bedzie jeszcze na mnie płacił alimenty.
Częste przypadki.
Jak najbardziej, myślę też o tych, którzy są ofiarami przemocy domowej. To często temat tabu.
Nie powinna Pani pisać o tym teraz- może klientka czyta? Nawet bez danych osobowych wie przecież, że to o niej mowa. To boli, pogłębia ból…
Mam nadzieję, że jeżeli czyta, to wie, że myślę o niej i chcę pomóc. Ale rozumiem i doceniam Pani troskę. Pisząc ten wpis myślałam nie tylko o sprawach, które prowadzę aktualnie, ale także o tych sprawach, które już zakończyłam…
Ja uważam, że trzeba rozmawiać jak najwięcej na ten temat. Kodeks Rodzinno- Opiekuńczy w mojej ocenie nie jest dostosowany do obecnych czasów, pojawiają się problemy prawne, których nie powinno być. Warto rozmawiać i poruszać temat jak najczęściej! Co do mężczyzn to przykre kiedy są bezpodstawnie oskarżani i być może przez to kobietom rzeczywiście doznającym przemocy niektórzy nie chcą uwierzyć.. A „przykro” jest osobie która boryka się z tym problemem boryka całkiem sama, często latami, bo właśnie boi się że jak zacznie o tym rozmawiać spotka się z wrogością i niezrozumieniem. Ja rozumiem i trzymam kciuki. ODWAGI!
Pani Agnieszko
Porusza Pani bardzo ważny temat, ja doświadczyłem przemocy ze strony mojej (byłej już ) żony, byłem bity wyzywany i poniżany.Gdy szedłem na policję zgłosić zdarzenie nikt z policjantów nawet nie zainteresował się tematem tylko spisali notatkę i tyle. Jednakże gdybym to ja był sprawcą tych awantur to od razu rzesza policjantów przyjechałaby do naszego mieszkania i zakuty w kajdanki siedziałbym na 48h, prawda jest taka że na policji jeśli kobieta bije mężczyznę to facet jest c….a a nie facet bo przecież powinien sobie poradzić z babą…….dobrze że już mieszkam sam bez tego wszystkiego, choć niestety syna przez sądy anty rodzinne nie ma ze mną a mam jedynie „widzenia” jak w więzieniu. Ot Polska……
Szanowna Pani, cenię sobie Pani bloga i podjęcie przez Panią tematu przemocy domowej. Jednak na dwie kwestie w Pani wpisie chciałabym zwrócić uwagę. Przede wszystkim stawianie pytań typu „nie mogę uwierzyć, jak to możliwe, że można trwać w takim małżeństwie latami” jest w mojej ocenie działaniem na granicy tzw. wiktymizacji wtórnej, która polega na tym, że raz skrzywdzona ofiara doświadcza ze strony społeczeństwa czy różnego rodzaju profesjonalnych pomocników reakcji zdziwienia, niezrozumienia, sugerowania odpowiedzialności za pozostawanie w relacjach przemocy itp. Takie reakcje są dla ofiar wtórnie krzywdzące.
Właściwa – i jednocześnie świadcząca o zrozumieniu ofiar – odpowiedź na Pani pytanie leży w dobrym zrozumieniu psychologicznych mechanizmów przemocy oraz jej skutków: lęku, cierpienia, przygnębienia, rozpaczy, wstydu, winy, wyuczonej bezradności, stresu pourazowego. Istnieje obszerna literatura na ten temat.
Druga kwestia to zaangażowanie emocjonalne adwokata w sprawę. Z jednej strony jest ono zrozumiałe, bo adwokat jest też człowiekiem. Jeśli jednak cierpienie klienta zbyt „oblepia” i emocjonalnie porusza adwokata, to pojawia się ryzyko nadmiernej identyfikacji z klientem, którego wersja zdarzeń, tak jak sygnalizują wpisy niektórych osób powyżej , nie musi być wcale wersją prawdziwą. Może to być wersja wykreowana czysto instrumentalnie na potrzeby obrony, ale może to być także wersja, w którą dana osoba wierzy ślepo, traktując ją jako obiektywną rzeczywistość, i co więcej, potrafi ją wiarygodnie, emocjonalnie przekazywać innym, wywołując u nich współczucie i litość. Dotyczy to osób z problemami osobowościowymi (zwłaszcza z zaburzeniami typu B, np. borderline), które często są sprawcami przemocy. Nie bez powodu pracownikom socjalnym interweniującym w przypadkach przemocy zaleca się sprawdzanie, czy osoba zgłaszająca się jako ofiara przemocy na pewno nią jest. Prawdziwą ofiarę łatwo jednak odróżnić od tej, która tylko udaje, że nią jest. U tej ostatniej bycie ofiarą jest konstytutywnym elementem jej tożsamości, chętnie demonstrowanym wszem i wobec. Natomiast prawdziwa ofiara do przeświadczenia, że nią jest, dochodzi długo i powoli, a potem jeszcze wolniej wyzwala się z tego stanu (nierzadko zdarza jej się w tym procesie powracać do swojego oprawcy). Samo słowo „ofiara” jest zaś dla niej jak wstydliwy stygmat (dlatego w relacjach z tymi osobami należy unikać tego sformułowania).
Spotkanie „fałszywej ofiary” z adwokatem, którego zbyt łatwo porywa jej emocjonalna wersja zdarzeń, musi być fatalne w skutkach. Utwierdza ono takiego klienta w słuszności i bezkarności jego zachowań, z dalszymi negatywnymi konsekwencjami dla tego, kto w małżeństwie był rzeczywiście krzywdzony, a jeśli były w nim dzieci, to niestety także dla nich, bo obserwowanie przemocy jest również przemocą. Polecam bardzo ciekawą lekturę na temat tego, kiedy pomaganie w istocie szkodzi i jak tego unikać: http://www.highconflictinstitute.com/articles/mediation-a-negotiation-articles/78-hci-articles/published-articles/141-whenhelpinghurts
Bardzo, ale to bardzo Pani dziękuję. Zaraz przeredaguję wpis, bo nie chciałabym wyrządzać szkody, tylko pomagać. Wypada mi się zgodzić z wszystkim, co Pani napisała w komentarzu. Moje intencje są mniej ważne, bo „dobrymi chęciami – piekło wybrukowane”.
Dziękuję. Nasuwa mi się jeszcze myśl, że obrona klienta, o którym się wie, że jest krzywdzony, jest jednak relatywnie prosta, jest czymś w rodzaju imperatywu nie podlegającego żadnej dyskusji. Tak jak Pani pisze, do dyspozycji adwokat ma określone środki prawne, a współczucie i chęć pomocy pewnie zwiększa skuteczność jego działania. A co dobrego dla rozwiązania problemu może zrobić adwokat reprezentujący klienta będącego sprawcą przemocy i zapewne odczuwający – jako człowiek -współczucie dla drugiej strony?
Główna obawa to że zabierze mi młodsze dziecko syn ma 8 lat. uwielbia tatę bo ten mu na wszystko pozwala. Starsza córka 13 lat odkąd syn przyszedł na świat jest przez niego traktowana gorzej, karana za różne blachostki.
Córka sama wiele razy mówi mi: „mamo wyprowadźmy się ja nie chce tak żyć”
Przychodzi taki czas że człowiek traci poczucie własnej wartości, boi się własnego cienia, wierzy w to że wszystko co złe to moja zasługa i wkoncu poddaje sie
Proszę szukać pomocy. Niezależnie od tego, jaka decyzja czeka na nas – nie wolno się poddawać.
U mnie jest bardzo podobnie. Syn ma 11lat a córka 16lat z tym że obydwoje mówią żebym odeszła od ich taty. Moja córka też była karana za bzdury. Oprócz tego dzieci są wyzywane nawet przy kolegach czy koleżankach.
U mnie w małżeństwie jest przemoc .Żona dopuszcza się przemocy psychicznej ,chcę ze mną wziąć rozwód, jest buntowana przez jednego klienta ,mam nagranie tej rozmowy,ja już nie wiem co robić. Żona jest chora psychicznie. Szukam pomocy w tej sprawie szukam jakiegoś kierownictwa sprawa jest trudna,byliśmy już raz w sądzie, wywalczyłem że nie doszło do rozwodu,ale czeka mnie kolejna rozprawa,Oby do niej nie doszło. Mam namieszane w głowie nie wiem co już robić.
Andrzej
Sugeruję zasięgnięcie porady prawnej i wsparcia psychologicznego.
Co jest powodem?
U mnie powodem „dlaczego” tak się działo był brak wsparcia ze strony teściów – twierdzili, że wszystko jest ok, się ułoży, nic się nie stało, miałam być cierpliwa… nawet, gdy zaszłam do nich po tym jak wyrzucił mnie z domu i pobił – pokazując siniaki, ślady to twierdzilli, że to niemożliwe (ale to już etap końcowy). A wcześniej takie zachowania czyli ignorowania tego co się dzialo sprawiły, że to ja zaczęłam wierzyć, że wszystko jest przeze mnie. Nie miałam z kim o tym rozmawiać a on stawał się niemal bogiem…. a ja ginęłam, dobijałam się i traciłam swoją wartość i w tej sytuacji zaczął wykorzystywać to i to był początek przemocy psychicznej.
– wstyd przed otoczeniem, żebym nie była gorszego sortu bo większość znajomych ma ułożone życie…
– nie wezwałam policji – czego żałuję obecnie – bo nie będę mu psuła papierów, pewnie sytuacja się uspokoi…
– nie chciałam martwić swojej rodziny tym co się dzieje i ich obciążać, bo myśleli/byli przekonani, że wszystko jest OK.
Efekt: stałam się wrakiem człowieka… i dopiero teraz otwierają mi się oczy, przy pomocy psychologa…
Czekam na rozprawę rozwodową…
Znam to w 100%….. Moja sprawa ciągnie się już prawie 2 lata, a dzieci cały czas są z nim…. Sąd nie uwierzył mi w przemoc domową, bo postępowałam podobnie jak Pani – nie miałam świadków, obdukcji, nic w dokumentach… Żadnej pomocy ze strony teściów, swojej rodziny nie chciałam mieszać. Bardzo żałuję, ale walczę i zamierzam walczyć do końca. Również korzystam z pomocy psychologa – dopiero przy jego pomocy udało mi się pozbyć wyrzutów sumienia. Na początku tego roku odważyłam się założyć sprawę karną mężowi. Czekam na pierwszą rozprawę.. Trzymam za Panią kciuki – będzie dobrze!
Na szczęście coś mnie tknęło i zgłosiłam się do lekarza po obdukcję na dzień następny po pobiciu. Posiadam też zaświadczenie od lekarza rodzinnego z potwierdzeniem zespołu subdepresyjnego, który się rozwinął na skutek przemocy psychicznej, reakcji na silną sytuację stresową z zaleceniami abym udała się po wsparcie do psychologa…
Jutro mam pierwszą rozprawę rozwodową.
A w odpowiedzi na pozew mężuś żąda rozwodu wyłącznie z mojej winy 😉 – ma się ten tupet
Życzę powodzenia jutro 🙂 Co do tupetu – mogłabym dużo na ten temat powiedzieć….
Złożyłam pozew o rozwód, a w uzasadnieniu jednym z głównych powodów jest przemoc fizyczna i finansowa.
Mnie przed decyzją o rozwodzie powstrzymywała w miarę dobra sytuacja materialna. Mąż mówił: „Nie pracuj, będziesz miała wszystko…” A już 3 tygodnie po zakończeniu mojego zatrudnienia kazał mi pokazywać rachunki i rzeczy, które kupiłam w supermarkecie. Musiałam zaciągać kredyty na jego działalność, a potem tłumaczyć, żeby dał mi pieniądze na raty. Obecnie spłaca się z mojego rachunku zajęcie z ZUSu na dosyć sporą kwotę.
Mi otworzył oczy psycholog i nazwał rzeczy po imieniu: PRZEMOC FINANSOWA, psychiczna, fizyczna. Od tej pory zaczęłam zbierać dowody.
Jestem bardzo pozytywnie nastawiona na przyszłość. Mam nadzieję, że nie spełnią się najgorsze historie: nękanie, manipulowanie dziećmi.
Ja jestem w takiej ciężkiej sytuacji, dla dzieci wszystko bym oddała i jego chyba nadal kocham .Warmii że to glupie ale bardzo się o niego martwię mimo że on mieć bardzo krzywdzi. Wyniszczyl mnie psychicznie bo fizycznie już się boi dzięki interwencji policji.Jego nałogi to alkohol, kredyty-chwilówki i kobiety a ja idiotka nadal się ludzie😢jestem bardzo wspoluzalerzniona i terapia nie pomaga. Musze podjąć decyzję o rozwodzie wiem ALE się bardzo tego boję. Dzięki mówią abym to zrobiła. A ja jestem bez sił.
Niech Pani przede wszystkim szuka pomocy dobrego psychologa.
Napisała Pani bardzo ważny tekst, ale tak naprawdę powinien on być tylko zalążkiem. Trwałam w takim związku przez kilka lat. Tłumaczenia były różne – od tych niby ważnych pt dobro dzieci, do irracjonalnych ” nie dam sobie sama rady”. U mnie przemoc była w tzw białych rękwiczkach. Na codzień mieszkałam w pięknym domu, jezdziłam drogim samochodem i nosiłam ładne ubrania. przed wyjściem z domu sińce i zadrapania tuszowałam pudrem Chanel… on znany pan doktor, ja pani nikt… na tym budował przez lata swoją przewagę nade mną. Byłam wyzywana, poniżana, bita. Argument który mnie paraliżował i blokował brzmiał ” zrobie z ciebie wariatkę, mam wszędzie znajomych, zabiorę ci dzieci” – to działało. Kiedy w końcu zdobyłam się na odwagę by zadzwonić po policję, wystraszyłam się samej siebie. zabrali go w kajdankach do samochodu, zatrzymali na 48 h. W tym czasie umierałam ze strachu co będzie, chciałam odwoływać zeznania, wycofać się ze wszystkiego. Na szczęście udałam się do ośrodka wsparcia kryzysowego, gdzie przez pierwsze kilkanaście godzin miałam cudowne wsparcie – panie dzwoniły do mnie kilka razy dziennie, a rozmowy z nimi trwały wiele godzin!Przetrwałam. Dzisiaj jestem po dwuletniej terapii. Żyję. Zaczynam spokojnie sprawy rozwodowe, patrzę z uśmiechem w przyszłość i z pogardą na swojego oprawcę. Kobiety walczcie. NIC nie upoważnia do traktowania drugiego człowieka jak istoty drugiego gatunku. To robił Hitler. Świat go potępił. My musimy odpierać ataki bez udziału świata. Ale walczymy o własne życie i własną godność. A to jest cały świat.
Bardzo dzięuję za Pani komentarz! To bardzo ważny głos. Gratuluję odwagi!
A ja mam taki dylemat .Mąż sie sam wyprowadził z domu dla kochanki .Mamy mieszkanie które zostało scedowane na mnie i syna od byłego męża .Obecnie jestem w drugim związku 20 lat .Mieszkanie które dostałam od byłego męża cesją w obecnym zwiazku wykupilismy wspołnie po ślubie na własność i ten obecny mąż po 20 latach wyprowadził się z domu rok temu ,bo miał kochankę ,już jej nie ma zostawiła go wykorzystała finansowo ale to na marginesie .Obecny mąż dla tej kochanki podał sprawe o rozwód ,w danej chwili jesteśmy w trakcie rozwodu.I mam pytanie czy ja będe musiała splacać męża po rozwodzie z mieszkania w całości pół na poł ile jest warte ,cy tylko to co wniesilisy w czasie naszego młżenstwa wykupiliśmy mieskanie na własnośc obje jesteśmy współwłascicielami daliśmy za nie 10 tys.Mieszkanie jest warte 300tys.Wiec się chcę zapytać z której kwoty po rozwodzie będe musiała spłacić męża z 10 tys z kosztów które ponieśliśmy oboje podczas trwania małżeństwa ,czy z wartosci meszkania całego.Cesja myślę to jak darowzna od byłego męża.prosze o pomoc w rozwikłaniu mojej watpliwości .Jedni mówią że z 300 tys inni że z faktycznie włożnych pieniedzy podczas trwania małżeństwa.Pozdrawiam serdecznie Maria
Niestety nie odpowiem. Na blogu nie udzielam porad prawnych.
Maju byłam w takiej samej sytuacji – poszukałam wsparcia od współuzaleznionych w AA chidziłam 3 lata na mitingi – Byłam wrakiem człowieka -teraz jestem slina i wiem co mam robić.Weż się w garść i zacznij robić coś dla siebie i dzieci a nie myśleć o patafianie ktory cię tylko niszczy.
Przemoc jest uzależnieniem a osoba mieszkająca z osobą stosującą przemoc jest osobą współuzależnioną od przemocy. Odejście od jest niezwykle trudne bo trzeba zrozumieć mechanizm współuzależnienia. Sprawca przemocy jest bardzo dobrym manipulantem, często zaburza ofiary spostrzeganie rzeczywistości, Jej ogląd sytuacji. Przemoc to trauma dla ofiary. Bardzo często biegli diagnozują u ofiary zaburzenia osobowości ponieważ nie potrafią odróżnić symptomów traumy od zaburzeń osobowości.