Ostatnio w czasie udzielania porady zostałam zapytana przez Klienta, czy najpierw powinien zając się „rozwodem” kościelnym, czy – cywilnym przed Sądem Okręgowym? Przyznam, że w pierwszym momencie byłam zaskoczona, ale pytanie przecież nie wzięło się znikąd. Widocznie nie jest to jasne i warto na ten temat napisać kilka słów.
Stwierdzenie nieważności małżeństwa kościelnego nie ma żadnego wpływu na rozwód cywilny.
Jakkolwiek dla wielu osób prawdziwe znaczenie ma właśnie ślub kościelny, to w sądach zajmujemy się małżeństwem zarejestrowanym w Urzędzie Stanu Cywilnego, a nie w dokumentach kościelnych. To dwie osobne sprawy.
Rozwiązanie węzła przez orzeczenie Sądu Metropolitalnego nie ma charakteru orzeczenia prejudycjalnego tzn. wiążącego dla sądu okręgowego rozpatrującego później sprawę rozwodową. Oznacza to, że sąd okręgowy w ogóle nie będzie zwracał uwagi na treść orzeczenia sądu kościelnego.
Biorąc pod uwagę, że rozpatrywanie sprawy przez sąd kościelny trwa długo (sądy cywilne też zresztą potrzebują czasu na rozpatrzenie pozwu), a nie wywiera żadnych skutków cywilnych, wydaje mi się, że w pierwszej kolejności lepiej skupić się na sprawie cywilnej w sądzie państwowym.
Sąd okręgowy i tak musi poczynić własne ustalenia: zapoznać się z dokumentami, przesłuchać zaoferowanych świadków. Nie da się tego skrócić przez wcześniejsze postępowanie kościelne. Dopiero wyrok sądu okręgowego rozwiązujący małżeństwo ma skutki prawne (w rozumieniu prawa powszechnego) i powoduje zmianą stanu cywilnego z małżeńskiego na stan wolny.
Nie potrafię natomiast powiedzieć, czy rozwód cywilny może mieć jakiekolwiek znaczenie dla sprawy o unieważnienie małżeństwa przed Sądem Metropolitalnym?
Nie znam się na prawie kanonicznym. Mogę jedynie odesłać zainteresowanych do prawników mających akredytację sądów metropolitalnych. Polecam też bloga prowadzonego przez adwokata kościelnego Bartłomieja Barańczuka. Można tam znaleźć wiele rzetelnych informacji dotyczących procesu kościelnego.
{ 7 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Dzień dobry 🙂
Niewątpliwie, najlepszym co możemy zrobić, odpowiadając na pytania o „rozwód” kościelny, jest to co robi Pani Mecenas – czyli odesłanie do adwokata kościelnego, który się na tym zna.
Natomiast – odnośnie wpływu postępowania cywilnego na kościelne – z informacji od tych moich Klientów, którzy oprócz postępowania rozwodowego decydowali się wszcząć także procedurę stwierdzenia nieważności małżeństwa kościelnego, mogę powiedzieć, że sąd kościelny brał pod uwagę dowody zgromadzone w sprawie rozwodowej (zeznania świadków, dokumenty), a także uzasadnienia wyroków. Oczywiście sąd kościelny nie ma możliwości zażądania akt, natomiast analizował odpisy z akt rozwodowych dostarczone przez stronę.
Bardzo dziękuję za komentarz. Właśnie tak uważam – w tą stronę to działa. W drugą – niekoniecznie.
W zupełności zgadzam się z Panią Mecenas (co do pierwszego i drugiego akapitu) :D.
Ale tak poważnie. Ja już przynajmniej kilkukrotnie wykorzystywałem w postępowaniu o stwierdzenie nieważności małżeństwa dokumenty z postępowania cywilnego. Dlatego też dobrze jest na początku zastanowić się, czy chcemy czegoś więcej aniżeli samego rozwodu cywilnego.
Ale czy strona postępowania może okazywać akta postępowania osobom trzecim bez zgody strony przeciwnej? W takich sprawach mogą tam być materiały mocno prywatne, konsekwencją czego może być chyba chociażby odwetowy proces o naruszenie dóbr osobistych.
Witam serdecznie,
co jakiś czas mam okazję zetknąć się z opisanym przez Panią Mecenas zagadnieniem. Klienci czasem błędnie łączą jeden porządek prawny z drugim. Zastanawiałem się jednak jak odpowiedzieć na ciekawe pytanie, które Pani postawiła: czy rozwód cywilny może mieć jakiekolwiek znaczenie dla sprawy kościelnych (wolę tak aniżeli unieważnienie)? 🙂
Odpowiedź zdaje się być dla prawnika dosyć oczywista: to zależy :). Od czego? A chociażby od tego czy Sąd Okręgowy orzekał o winie, a jeżeli tak to dlaczego? Te informacje, jak i wiele innych, mogą być pomocne przy procesie kanonicznym.
Pozdrawiam i dziękuję za ten interesujący wpis! 🙂
W tą stronę się zgodzę :-). Czyli najpierw rozwód cywilny, a potem do Kurii…
Dokładnie. Lepiej w tej konfiguracji. Zwłaszcza, że większość Sądów Biskupich nie chce wszczynać sprawy o stwierdzenie nieważności dopóki strona nie rozpocznie postępowania przed Sądem Okręgowym.
Natomiast jeżeli komuś szczególnie zależy na czasie, to zawsze można prowadzić te postępowania równocześnie.