14
lut

ZŁOTA KLATKA

Niestety nie jestem autorem tytułu dzisiejszego wpisu. To słowa mojej wczorajszej klientki opisujące jej egzystencję.

O co chodzi? O bezpieczną i znaną, choć niesatysfakcjonującą codzienność w małżeństwie. To właśnie „złota klatka”. Na zewnątrz tej klatki jest nieznana i ryzykowna „zewnętrzność” po rozwodzie, czy separacji. To oczywiście nie pierwsza klientka/klient tak opisujący swoją rzeczywistość, ale pierwsza – która tak ładnie to nazwała.

Nie odpowiem na pytanie, co jest lepsze (klatka, czy wolność), bo każdy musi to cenić sam. Warto jednak zastanowić się nad argumentami za i przeciw.

Pamiętam klientkę, która chciała się rozwieść, ale strasznie się bała, jak sobie poradzi po rozwodzie sama z dziećmi, gdyby nie dostawała alimentów na dzieci (zasądzone alimenty to jedno, egzekucja – niestety – drugie). Zaczęłyśmy wszystko analizować i okazało się, że pani mieszka w domu należącym do jej matki, a nawet w razie braku środków do życia rodzina jej nie zostawi i ma na kogo liczyć.

Nie namawiam nikogo do rozwodu, czy separacji. Uważam wręcz, że jeżeli jest co ratować, to warto, zwłaszcza, gdy są dzieci. Chodzi mi tylko o to, że najczęściej boimy się nieznanego i tylko z tego strachu wybieramy bezpieczne – bo znane – życie. Jeżeli już zdefiniujemy, co dla nas oznacza to „nieznane”, to po prostu łatwiej podjąć świadomą decyzję, czy to w jedną, czy w drugą stronę. Możemy porozmawiać z rodziną, przyjaciółmi. Są różnego rodzaju instytucje świadczące pomoc. Jest też możliwość podjęcia terapii psychologicznej (rodzinnej, lub indywidualnej), czy też mediacji.

To wszystko jest bardzo trudne i psychicznie obciążające, ale warte przemyślenia przed podjęciem ostatecznej decyzji.

W czym mogę Ci pomóc?

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Agnieszka Swaczyna Kancelaria Adwokacka w celu obsługi przesłanego zapytania. Szczegóły: polityka prywatności.

    { 8 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

    Detektyw Białystok 26 lutego, 2014 o 00:40

    Tak, to na ogół lęk determinuje takie zachowania.

    Abstrahując już od samej kwestii rozwodu, wszędzie tam, gdzie dotychczas czuliśmy się bezpiecznie, umocowana jest jakaś część nas samych, a kiedy – z takich, czy innych powodów – trzeba ją „oderwać”, naturalnie budzi to silny niepokój.

    W takich wypadkach, zdaje się, że nie istnieje lepsze rozwiązanie, jak własnie precyzyjnie ustalić, co w nas ten lęk budzi.

    Odpowiedz

    ola 4 marca, 2014 o 11:53

    Oprócz wyżej wymienionych aspektów, nie bez znaczenia w takich sytuacjach pozostaje czynnik społeczny. Kobiety często, zwłaszcza w małych miejscowościach, obawiają się reakcji sąsiadów czy znajomych na podjętą przez nie decyzję. Powszechnie wiadomo bowiem, że wciąż utrzymuje się tam tendencja do wtrącania się w życie innych, komentowania i pochopnego osądu, co dodatkowo pogłębia strach i obawy u kobiet myślących o zakończeniu związku małżeńskiego. Zwłaszcza, że zazwyczaj to one są obarczane winą za rozpad rodziny, bo przecież jako matki powinny cierpliwie znosić upokorzenia w imię (pozornego niestety) dobra dzieci.

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 4 marca, 2014 o 20:03

    Dużo w tym prawdy, choć akuratnie tendencje do wtrącania się w życie innych, osądzania przez otoczenie jest widoczne wszędzie. Pewnie jednak w mniejszych środowiskach jest się narażonym na ostrzejsze reakcje.

    Odpowiedz

    Detektyw Białystok 4 marca, 2014 o 21:34

    Mała społeczność, to na pewno dobre pole do dyskusji na temat czyjegoś życia. Nie jestem jednak pewien, czy obarczanie winą za rozpad rodziny, składane jest wyłącznie na barki kobiet. Zdaje się, że widocznych jest niemało przypadków, w których to mężczyzna determinuje rozpad rodziny – pijaństwo, zdrada lub po prostu brak umiejętności zaspokojenia potrzeb materialnych rodziny, to też częste powody, dla których taka sytuacja ma miejsce. Tak, czy inaczej, niekiedy to właśnie opinia innych powstrzymuje od podjęcia stanowczych kroków związanych z „naprawieniem” sytuacji rodzinnej.

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 4 marca, 2014 o 21:43

    Chyba nikt tu nie twierdzi, że to tylko kobiety ponoszą winę. W tej kwestii panuje całowice „równouprawnienie:.

    Odpowiedz

    Detektyw Białystok 4 marca, 2014 o 21:50

    Z wypowiedzi oli wywnioskowałem, że jest taka tendencja – cytuję: „Zwłaszcza, że zazwyczaj to one są obarczane winą za rozpad rodziny, bo przecież jako matki powinny cierpliwie znosić upokorzenia w imię (pozornego niestety) dobra dzieci.” – stąd ta moja dygresja. A oczywistym jest, że powodów, dla których między dwojgiem ludzi się nie układa, jest na pewno niemało. I po jednej i po drugiej stronie coś z pewnością się znajdzie.

    Odpowiedz

    Joanna 23 kwietnia, 2015 o 22:40

    Ja żyłam w takiej „złotej klatce” ponad 6 lat. Z mężczyzną, który był chorobliwie zazdrosny o moje ciało. Przez ten czas nie byłam na basenie czy plaży bo strój. Nie wolno mi było iść do lekarza mężczyzny, nawet wziął mnie z dyżuru kiedy miałam 39 stopni gorączki i ledwo stałam na nogach… nie puścił mnie do szpitala w momencie kiedy dostałam skierowanie z powodu grypy żoładkowej. Na weselu kiedy zatańczyłam z własnym bratem miałam awanturę. Nie mogliśmy mieć dzieci, on nie zgodził się na swoje leczenie a moja „zwykla” pani ginekolog wysłała mnie na klinikę do której nie poszłam bo lekarze. Mogłabym wymieniać tysiące sytuacji jak zaslanial okna roletami i zasłonami. Telefon zaklejal aby mnie nikt nie zobaczył przez kamerkę. Sprawdzał bieliznę w której byłam w pracy. A ja płakałam po nocach, miewałam myśli samobójcze. Bałam się odejść bo myślałam że sobie nie poradzę, mąż dobrze zarabiał mieliśmy mieszkanie samochód, ja miałam dużo mniejsze wynagrodzenie. Powtarzał mi za każdym razem ze rodzice mnie nie przyjmą, ze sobie nie poradzę… a ja głupia panicznie się bałam biedy. A teraz od 3 miesięcy wynajmuje mieszkanie…. nie żyje może w luksusach mam za to spokój. Walczę z nerwicą żołądka. Złożyłam pozew bez orzekania o winie sama. Niestety nie stać mnie na adwokata. Mąż zrobił się agresywny, wyzywa mnie. Mówi że nic nie dostanę bo wszystko jest jego. Ok na mieszkanie dali jego rodzice. My przez rok splacalismy kredyt na 20 tysięcy. W remont poszły pieniądze z wesela. Przez całe małżeństwo pracowałam i wszystkie remonty robiliśmy wspólnie. Kupiliśmy razem samochód rok temu wart teraz ok 20 tysięcy. W mieszkaniu mam sprzęty od mojej babci lodówkę, pralkę… zostawiłam mu wszystko poprosiłam tylko o 15 tysięcy aby podziału nie robić. Powiedział że nic nie dostanę… a teraz cieszę się wolnością i spokojem. Radzę sobie w miarę możliwości. Wierzę w to że spełni się moje marzenie posiadania dziecka. Mam 27 lat i całe życie… niech wszystko zabierze nie musi mi nic dawać, moje szczęście jest cenniejsze teraz to wiem. Boję się rozprawy taki strach przed nieznanym ale mam tylu wspaniałych ludzi za sobą, że muszę sobie poradzić….

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 23 kwietnia, 2015 o 22:52

    I na pewno sobie Pani poradzi! Bardzo dziękuję za ten komentarz. A nieznanego nie ma się co bać – już sobie Pani to udowodniła.

    Odpowiedz

    Dodaj komentarz

    Na blogu jest wiele artykułów, w których dzielę się swoją wiedzą bezpłatnie.

    Jeśli potrzebujesz indywidualnej pomocy prawnej, napisz do mnie :)

    Przedstaw mi swój problem, a ja zaproponuję, co możemy wspólnie w tej sprawie zrobić i ile będzie kosztować moja praca.

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Agnieszka Swaczyna Kancelaria Adwokacka w celu obsługi komentarzy. Szczegóły: polityka prywatności.

    Poprzedni wpis:

    Następny wpis: