Często mi się zdarza, że – przy okazji udzielania porady w sprawie rozwodu – mężczyzna na pytanie: jak wyobraża sobie sprawowanie władzy rodzicielskiej po rozwodzie, odpowiada, że ma ją sprawować matka, bo przecież ojciec w sądzie nie ma żadnych szans. Stereotyp? Moim zdaniem – raczej tak. Nie będę przeczyć, że najczęściej władza rodzicielska jest powierzana właśnie matce, ale dzieje się tak w przeważającej liczbie przypadków dlatego, że ojciec się tej władzy nie domaga. W mojej ośmioletniej praktyce adwokackiej w zakresie spraw rodzinnych dwa na trzy przypadki (ta ilość spraw, w których ojcowie domagali się władzy rodzicielskiej też jest wymowna) zakończyły się powierzeniem władzy rodzicielskiej ojcom. Tą moją prywatną statystykę potwierdzają dane z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego (RODK) w Krakowie. Przedstawiona poniżej statystyka dotyczy roku 2009.
Na 225 spraw opiniowanych przez RODK w Krakowie w roku 2009 w 86 ojcowie ubiegali się o powierzenie im władzy rodzicielskiej. W 48 spośród tych 86 spraw została wydana opinia pozytywna dla ojców (55,81%).
Interesujące są przyczyny, dla których RODK zaopiniował pozytywnie sprawowanie władzy rodzicielskiej przez ojca:
– faktyczną opiekę sprawuje ojciec (usankcjonowanie stanu faktycznego) – 24 sprawy;
– lepsze kompetencje rodzicielskie ojca do sprawowania opieki nad dzieckiem – 9 spraw;
– dziecko woli pozostać z ojcem – 9 spraw;
– zaniedbanie z estrony matki – 8 spraw;
– bliższa więź psychiczna dziecka z ojcem, większe poczucie bezpieczeństwa – 4 sprawy;
– porównywalne kwalifikacje rodzicielskie obojga rodziców – 3 sprawy;
– lepsze warunki bytowo-materialne u ojca – 2 sprawy
Biorąc pod uwagę statystykę RODK w Krakowie za rok 2009, można postawić tezę, że w praktyce najczęstszym powodem powierzania władzy rodzicielskiej matce jest bierna postawa ojca. Nie nawołuję ojców do walki na noże o władzę rodzicielską. Chcę tylko przekonać tych, którzy chcieliby i uważają, że takie uregulowanie władzy rodzicielskiej jest lepsze dla dziecka, że pozycja ojca wcale nie jest z góry przegrana. Uważam, że najlepsze, co mogą zrobić dla dziecka rodzice, to porozumienie i wspólne zgodne wykonywanie władzy rodzicielskiej (wcale nie trzeba się kochać, żeby współpracować dla dobra dziecka). Jednak w sytuacji, kiedy nie jest to możliwe warto rozważyć swoją rolę w życiu dziecka bez obciążenia stereotypami.
Bardzo dziękuję Pani Magdalenie Czarnek – kierownik RODK w Krakowie za udostępnienie statystyki ośrodka za 2009 r.
{ 19 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Statystyka opisuje przeszłość. Nie odpowiada na pytania dotyczące przyszłości. Jak zwiększyć swoje szanse na opiekę nad dziećmi?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie abstrakcyjnie, w oderwaniu od konkretnej sprawy. Chyba więcej do powiedzenia mieliby psychologowie – jak budować dobre relacje z dziećmi. Właśnie te relacje, kwalifikacje i postawy rodzicielskie bada RODK. Można zaryzykować twierdzenie, że w tej kwestii większe znaczenie ma psychologia niż prawo.
mam małe pytanie jak matka po pierwszym spotakniu w rodeka zrezygnowąła z dogrywki- psychologowie przerwali ponieważ dziecko bało i niechciało zostać z matką sam na sam- czy szanse na opieke ojca na dzieckiem wzrastaja? dziecko już jest ze mna 6 miesięcy po tym jak matka sie wyprowadziła i dziecko zostawiła pod moją opieka, poźniej oczywiście przypomniało jej się o dziecku nawet sama wniosła sprawę o rozwód. zarówno sąd rodzinny jak i rowniez sad okreęgowy prztznał mi opieke na dzieckiem do czasu rozpatrzenia sprawy
Z Pana opisu wnioskuję, że ma Pan całkiem mocną pozycję, ale nie potrafię ocenić, czy Pana szanse wzrastają, czy nie. Do tego trzeba by znać całą sprawę, a nie tylko przedstawiony wycinek. To, że dziecko z Panem mieszka jest korzystne nie tylko – jak się domyślam – dla dziecka, ale też dla samej sprawy.
czy opinia od psychologa rodzinnego/sądowego jednak na prywatnej linii w obliczu braku opinii z Rodeka moze mieć podstawę dla sprawy sądowej? złozyłem ja wcześniej ale sąd moze i wziął ją pod uwagę ale zdecydował sie na Rodeka. oczywiscie złożyłem wniosek o powołanie biegłych na rozprawę w celu pokazania jak była sytuacja i dlazcego matka zrezygnowała z dalszych badań. dodam ze kurator rodzinny napisał ze dziecko w czasie rozmowy i zadanego pytanie „z kim chce być” odpowiedziało „z tatą” na tej podstawie sa rodzinny przyznał opiekę mi na czas rozpraw. czy sad okręgowy w którym toczy sie sprawa rozwodowa będzie rowniez podejmował decyzje co do opieki na dzieckiem? nadmienie ze chcę ograniczyć prawa dla matki i rozwód z winy zony.
mam pytanie jestem z synami z kierowana na badania w RODK z winy ich ojca nie trzyma się widzeń ustalonych polubownie, awanturuje się, 9 miesięcy był w areszcie znowu ma konflikt z prawem grozi nęka jakie mam szanse na zgode sądu aby widzenia miał co 2 tyg w sobote i niedz.od 14 do 20 u mnie w domu?
NIestety, nie potrafię odpowiedzieć na Pani pytanie. Badanie RODK ma pomóc sądowi podjąć decyzję. Proszę po prostu pójśc na badania i poczekać na opinię.
Mam 2 synow,9 i 15 lat, jestem 4 lata po rozwodzie (bez orzekania o winie,dzieci przy matce) , od dwóch lat starszy syn mieszka ze mna w UK, mlodszy z matka w Polsce,matka nie radzi sobie z mlodszym synem,w zeszlym roku syn mial sprawe o demoralizacje,umorzono ja,syn sprawia problemy wychowawcze w szkole,zalozylem sprawe o zmiane wpisu w akcie rozwodowym,pierwsza sprawa i skierowanie do RD-ku,opinia w 100% na moja korztsc „matka ma obnizone kompetencje wychowawcze” , „w interesie maloletnich jest mieszkanie z ojcem w uk”,odbyla sie druga sprawa,przesluchanie swiadkow zony (ustawione wypowiedzi oczerniajace mnie),sad wydal mi zabezpieczenie na starszego syna,nastepna sprawa za miesiac.
Jakie mam szanse zeby zabrac mlodszego syna do siebie i na co polozyc nacisk na nastepnej sprawie?
PS. Ja wystepuje sam,ex zona ma prawnika.
Pozdrawiam
Dariusz
Dodam jeszcze ze na ostatniej sprawie proponowano mi ugode zeby starszy zostal ze mna a mlodszy z matka na ktora to ugode sie oczywiscie nie zgodzilem.
Cóż, pomysł, żeby rozdzielać dzieci nie wydaje sie szczęśliwy (oględnie mówiąc), tak więc brak zgody na ugodę – jak najbardziej prawidłowy. Natomiast na Pana pytanie nie potrafię odpowiedzieć, bo do tego potrzebna jest dogłębna znajomość sprawy. Uczciwie przyznam jednak, że nawet gdybym wiedziała, odmówiłabym odpowiedzi. Tak, jak już wielokrotnie pisałam, nie udzielam na blogu porad w indywidualnych sprawach.
Nie chodzi mi o poradę,myślałem raczej o opinii czy wg Pani uda mi się odzyskać opiekę nad moimi synami. Pozdrawiam.
Tego nie jestem w stanie przewidzieć. Pozytywna opinia RODK to bardzo dobry i silny argument. To, że żona ma prawnika nie powinno Pana przerażać. Najlepszy prawnik nie zrobi więcej niż jest możliwe w danej sprawie.
Pani Adwokat, nieprawda. „Walczę” o częstszy kontakt z dziećmi (bo One tak chcą) od 3 lat i system jest zły … Jestem ojcem stawianym za wzór innym, ale w sądach i RODK spotykam się z „wiekowymi” Paniami, które mnie i dzieci przekonują, że „mama jest najważniejsza”. Za 20 lat to się zmieni, jak starsze Panie umrą ;), albo przejdą na emeryturę. Pozdrawiam, Marcin.
Wierzę, bo bywa i tak.
Ironią losu wydawać się może fakt, że w jedynej znanej mi osobiście i z bliska sprawie, w której sąd powierzył sprawowanie władzy rodzicielskiej ojcu, powierzył ją czterokrotnie karanemu prawomocnymi wyrokami człowiekowi który przez osiem lat znęcał się nad moją obecną żoną. Pobiwszy ją wyrzucił z domu przemocą i odizolował od dwuletniego syna. Sąd uznał że „skoro już tak długo jest z ojcem to niech już tak będzie” nie zważając na zapisy rozmów telefonicznych w których ten człowiek groził żonie, że albo do niego wróci albo dziecka już nie zobaczy, obdukcje lekarskie, zdjęcia obrażeń. Ojciec dziecka sam przyznawał na sali sądowej że nie będzie pozwalał na widywanie się matki z dzieckiem więc sąd w uzasadnieniu postanowienia stwierdził autorytatywnie, że „matka widuje się z dzieckiem w nieograniczonym zakresie”. Nie odniósł się do kryminalnej przeszłości ojca, traktowania dziecka jako waluty, izolacji od matki. Sąd okręgowy przepisał uzasadnienie rejonowego dodając jeszcze że „to że ktoś kiedyś, kilka lat temu miał jakieś wyroki nie przesądza o tym jakim jest ojcem”. Pomijając że ostatni wyrok jest sprzed pół roku (zapadł w tym samym sądzie, w wydziale karnym) to o jakie dobro dziecka dba sąd oddając je na wychowanie kryminaliście. Po tej sprawie straciłem całkowicie wiarę w wymiar tego czegoś co mylnie nazywane jest sprawiedliwością. I ta gorzka refleksja, że jak raz sąd stanął po stronie ojca to przyznał rację bandycie wyposażając go w narzędzie wyrządzania kolejnych krzywd swojej ofierze której udało się od niego (pozornie jak się okazało) uwolnić. Ja wiem że brzmię jak „oszołom” i zwykle ktoś komu to opowiadam za takiego mnie uważa. Ale tylko do chwili poznania dokumentów. Dlatego większość woli uznać mnie za oszołoma i nie chcieć ich widzieć bo trudno uwierzyć w jakąkolwiek sprawiedliwość kiedy się to wszystko przeczyta i posłucha. I nic nie można zrobić. Żona dziecka trzyletniego nie widuje a droga odwoławcza skończona. Da się jeszcze cokolwiek zrobić?
Nie traktuję Pana jak oszołoma. Podobne historie się zdarzają. Sprawy rodzinne mają to do siebie, że orzeczenia nie zapadają „na zawsze”. Proszę skonsultować sie z prawnikiem i podjąć decyzję, czy jest szansa na zmianę postanowienia.
Prawnik mówi, że wyczerpała się droga odwoławcza. Wiem, że teoretycznie, według kro, zawsze jest szansa na zmianę postanowienia. Ale jeżeli sędzia „nie zauważyła” tylu dowodów i zaufała biegłemu który w swej opinii ocenił nawet mnie, choć nie miał o mnie żadnych informacji (nawet nazwisko przekręcił) i nigdy nie widział mnie na oczy (za wydał na mój temat opinię w zakresie zainteresowania dzieckiem i wsparcia udzielanego żonie, nie muszę chyba dodawać że opinię negatywną) to trudno przypuszczać, że nagle przejrzy na oczy.
80% naszych wniosków było odrzucanych „z automatu”, włącznie z wnioskami o sprostowanie protokołu, do którego pani sędzia uparcie dyktowała przeinaczone słowa mojej żony (jest zdaje się, zasadnicza różnica między porzuceniem dziecka a byciem wyrzuconą z domu fizycznie, przemocą po uprzednim pobiciu, dla pani sędzi nie ma różnicy).
Sąd który rozpatrywał apelację wielokrotnie czytał więc o „porzuceniu dziecka”, które nigdy nie miało miejsca oraz uznał opinię biegłego która we wnioskach końcowych cytowała słowo w słowo opinię ojca dziecka, za rzetelną, bo „jest to biegły o wieloletnim doświadczeniu i sąd bardzo ceni jego opinie”. Gratulacje (cytat z biegłego w czasie badań: „Przecież ostatnie pobicie pani miało miejsce w listopadzie, a jest już marzec więc niech pani nie przesadza, trzeba iść do przodu”). Następnie uzasadniając postanowienie oświadczył że „Matka widuje dziecko często, kiedy tylko chce”, podczas gdy ojciec dziecka uniemożliwia jej kontakty nawet w wyznaczonych przez sąd terminach co dwa tygodnie. Jak sąd może stwierdzać coś co nie ma miejsca? Ojciec też twierdzi że matka nie widuje dziecka tylko oczywiście jako przyczynę podaje jej brak zainteresowania, matka twierdzi że nie widuje dziecka podając jako przyczynę uniemożliwianie kontaktów. Sąd żeby nie musieć rozstrzygać kto ma rację „nadpisuje” rzeczywistość i twierdzi że matka widuje dziecko, a więc nie musi już znajdować winnego tej sytuacji. Proste?
Wniosek ojca wniesiony w lutym o dalsze ograniczenie kontaktów już ma datę rozprawy na kwiecień a nasz wniesiony w listopadzie o zagrożenie ukaraniem jeszcze tej daty nawet nie ma. To o czym piszę to jest tylko wąski wycinek rzeczywistości Franza Kafki, w której toczy się nasze życie. Jak długo można wierzyć w niefortunne zbiegi okoliczności? Pomijając już że za kilka miesięcy będę miał żonę z ciężką kliniczną depresją, bo trudno sobie wyobrazić co czuje matka która spędziła pierwsze dwa lata życia z synem, którego brutalnie odebrano jej prawie półtora roku temu… a sąd owo działanie w dwóch instancjach zalegitymizował ucząc nas że przemoc, oszustwo i działania wbrew prawu to droga którą warto podążać. Pewnie umie sobie pani też wyobrazić bandytę i jego poczucie bezkarności gdy sąd w dwóch instancjach przyznaje mu rację. Pozwolił więc sobie pobić moją żonę pod sklepem, bo przecież nikt mu nic nie zrobi. A prokuratura… umorzyła z powodu braku społecznej szkodliwości czynu. To się dzieje naprawdę i wszystkie moje słowa potwierdzają dokumenty a ja już nie wiem komu mogę o tym opowiedzieć, żeby wreszcie zauważył jak skrajnie patologiczna jest ta sytuacja. Bo im więcej piszę (Rzecznik Praw Obywatelskich, Minister Sprawiedliwości, wcześniej Prezes Sądu), tym za większego oszołoma i pieniacza jestem uważany i słyszę tylko o wylewaniu żalów bo przegrałem sprawę”. Mój żal nie ma tu znaczenia. A dziecko wychowuje przestępca na kolejnego przestępcę. I pewnie dlatego sądowi tak na tym zależy – robota dla kolejnych pokoleń zapewniona. Ale to gorzki żart.
Wymiar Sprawiedliwości czy też tego czegoś mylnie nią zwanego, doprowadził mnie-uczciwego dotąd człowieka do wniosków, że sprawiedliwość można osiągnąć jedynie metodami, o których na blogu prawnika pisać nie wypada, których niestety moje wciąż nienajgorzej mające się sumienie, nie dopuszcza w żadnej sytuacji. Ale już jestem na etapie, że przestałem być z tego faktu dumny a zacząłem nad nim ubolewać…
Cóż, wymiar sprawiedliwości nigdy nie działa w 100% tak, jakbyśmy oczekiwali. I proszę mi wierzyć wiem, o czym piszę… Warto przeanalizować sytuację kompleksowo i zastanowić się nad niestandardowymi krokami prawnymi (o ile są możliwe).
A przy okazji – nie piszę na blogu o wielu kwestiach – nie mam zamiaru dokształcać ewentualnych przeciwników procesowych. Część wiedzy i doświadczenia jest po prostu zastrzeżona 🙂
Opinia prywatna jest opinią prywatną. To od sądu zależy, czy weźmie ją pod uwagę, czy nie. Niestety cały szkopuł w procesie polega na tym, że przy tak dużej ilości zmiennych, jakie występują w każdej sprawie nie da się odpowiedzieć kategorycznie na jakiekolwiek pytanie, jeżeli się sprawy nie prowadzi (a i wtedy trudno o 100% pewne opinie).