O co sąd pyta?
Jakich pytań można się spodziewać w sprawie rozwodowej – o to często pytają mnie Klienci, którzy trafili do mnie po poradę prawną. Cóż… Nie ma uniwersalnej listy. Każdy sędzia ma swój własny zestaw pytań, który i tak ulega zmianie „na gorąco” w zależności od wypowiedzi stron. Jest jednak pewna pula przewidywalnych pytań. Zanim jednak przejdę do przykładowej listy muszę napisać jeszcze jedno.
Przesłuchanie stron
Jeżeli jesteś stroną w sprawie rozwodowej/o separację to na końcu postępowania będziesz przesłuchiwany. Nawet jeżeli na początku sprawy sąd zadawał Ci pytania (to tzw. przesłuchanie informacyjne). Nie zwolni Cię to z końcowego przesłuchania stron. Pełnomocnik nie może być przesłuchiwany zamiast Ciebie. Tak się po prostu nie da.
Zestaw podstawowych pytań
- jak długo znali się Państwo przed ślubem;
- gdzie zamieszkali Państwo po ślubie;
czy:
- to jest Pana/Pani pierwsze małżeństwo;
- toczyły się między stronami inne sprawy o rozwód;
- mają Państwo dzieci małżeńskie;
- ma Pan/Pani dzieci pozamałżeńskie;
Sąd może też zadać pytanie:
- jak układało się małżeństwo;
- co się takiego wydarzyło, jaki jest powód tego, że małżeństwo się rozpadło
Inne pytania
Oczywiście sąd nie ogranicza się wyłącznie do pytań wskazanych wyżej. Nie da się jednak podać wszystkich pytań, jakie mogą paść na rozprawie. Dużo zależy od samych stron – jakie są kwestie sporne w postępowaniu. Zależy też jak obszernych odpowiedzi udziela przesłuchiwana osoba. Niektórych informacji sąd nie może pozostawić bez rozwinięcia. Jeżeli chcesz się więcej dowiedzieć na temat przesłuchania, co się może wydarzyć w Twojej sprawie – sugeruję spotkanie z adwokatem. Po rozmowie i zapoznaniu się z problemami w Twoim małżeństwie adwokat może wskazać na co należy zwrócić uwagę, a jakich tematów unikać, żeby nie sprowokować dodatkowych pytań. Przy okazji dowiesz się, jak przebiega sama rozprawa i czego należy się spodziewać.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Zależy od humorów pani sędzi. Już twarde prawo ledwo radzi sobie z rzeczywistością, a co dopiero prawo rodzinne, które z rozstrzyganiem kwestii społeczno-psychologicznych nie radzi sobie wcale.
Wracajac do meritum, warto postawić temat inaczej: o co i kogo sąd nie pyta, jak sąd odpytuje ojca, a jak matkę.
I na końcu, jak sąd komentuje odpowiedzi. Z przykładów: pani wprawdzie kradła, ale przecież w swoisty sposób, zaspokajając swoje potrzeby, powiększała budżet domowy.
Zatem ze szczerego serca polecam do sądu nie iść.
Natomiast teoretyczne artykuły, nie uwzględniające rzeczywistości prawni-społecznej traktować jako literaturę SF.
Rada, żeby nie iść do sądu jest ze wszech miar słuszna. Tyle, że w Polsce można się rozwieść tylko w drodze orzeczenia sądu. Nie ma wyjścia…