Jak zwykle z opóźnieniem obejrzałam kolejny odcinek serialu Prawo Agaty. Od razu zabrałam się do pisania tego wpisu, bo zdanie, które padło w serialu jest kwintesencją jednej z zasad prawa rodzinnego, czyli zasady dobra dziecka. Zanim przytoczę wspomniane zdanie nakreślę tło wydarzeń, bo na pewno nie każdy ogląda ten serial.
Rozwodzący się rodzice kilkuletniej dziewczynki walczą w sądzie między innymi o kontakty z dzieckiem. Ojciec, który zdradził żonę, dąży do spotkań z córką, które są uniemożliwiane przez matkę. W filmie jest dialog adwokata ze zdradzoną żoną. Żona mówi, że jej jeszcze mąż nie zasługuje na kontakty z dzieckiem, a adwokat pyta, czy dziecko zasługuje na to, żeby tych kontaktów było pozbawione. I to jest dla mnie największa wartość tego odcinka. Zasłonę milczenia należy spuścić na film od strony prawnej (prawnikowi nierzadko nóż się w kieszeni otwiera). Ale rozgrzeszam wszystkie błędy prawne za tą jedną wymianę zdań, która powinna dać do myślenia rodzicom znajdującym się w podobnej sytuacji. Sąd w każdej sprawie, w której orzeka o dziecku ma obowiązek brać pod uwagę dobro dziecka. Warto pamiętać, że nie zawsze ocena sądu jest zbieżna z oczekiwaniami stron.
Zdaję sobie sprawę z tego, że łatwo mówić o odseparowaniu interesów swoich od interesów dziecka zwłaszcza, że osobie ograniczającej kontakt z dzieckiem drugiemu rodzicowi wydaje się, że przecież robi to z myślą o dziecku. Nie chcę powiedzieć, że nie ma sytuacji, które wymagają izolacji dziecka od rodzica. Na pewno jednak warto za każdym razem rozważyć, czy przypadkiem podejmując pewne daleko idące decyzje w imię dobra naszego dziecka nie robimy mu krzywdy, bo tak naprawdę przerzucamy na dziecko nasze problemy i kompleksy. Jeżeli odpowiedź na to pytanie wypada dla nas pozytywnie, tzn. obiektywnie istnieją powody do ograniczania tych kontaktów, to nie ma wyjścia – trzeba walczyć. Jeżeli jednak mamy wątpliwości, to może jednak izolacja dziecka od drugiego rodzica nie jest dobrym pomysłem. Warto się nad tym dobrze zastanowić.
{ 10 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Trudno się z Panią (i wszelkimi potwierdzającymi to przepisami prawa) nie zgodzić odnośnie tego, że dobro dziecka powinno być wartością nadrzędną podczas orzekania o władzy rodzicielskiej oraz kontaktach.
Szkoda tylko, że ta wydawałoby się prosta zasada z takim trudem trafia do sędziów bezmyślnie przepisujących zalecenia z opinii RODK i nie chcących zauważać zawartych w nich sprzeczności i nielogiczności.
Cóż, sędziowie są różni: i dobrzy i źli. Tak, jak i przedstawiciele innych zawodów, nie wyłączając adwokatów, czy radców prawnych. Ale polemika z opiniami RODK to także, a właściwie przede wszystkim rola strony. Nie jest to łatwe, ale nie niemożliwe.
Ja oglądam ten serial. Zgadzam się z panią! Podaje ciekawy blog o serialu: http://www.prawo-agaty39.blogspot.com
Też oglądałem ten odcinek. Moim zdaniem to właśnie ojciec bardziej zasługiwał na opiekę nad córką niż matka. Córka była zawsze chętniejsza do przebywania z ojcem a mimo wszystko sędzia zastanawiał się tylko nad ilością dni, w których będzie ją widywał ojciec.
Trochę to smutne, że nawet marne serialiki utwierdzają ludzi w tym, że to zawsze matka opiekuje się dzieckiem po rozwodzie
Ma Pan rację, że może cenne byłoby pokazanie „wywalczenia” opieki nad dzieckiem przez ojca. Może się tego doczekamy? Jednak w tej konkretnej sytuacji – o ie mnie pamięć nie myli – sąd rozpatrywał sprawę o uregulowanie kontaktów, co oznacza, że nie mógł zająć się innymi aspektami sytuacji rodzinnej stron.
Wszystko pieknie ladnie jak to zwykle w teorii. TYlko ze sa sytuacje kiedy na skutek dziwnie pojmowanego przez sad dobra dziecka kontakty sa ograniczane mimo ze tak naprawde jest to sprzeczne z dobrem dziecka. Przypadek Pana Kekusia (znana sprawa w Krakowie) jest az nadto wymowny. jeszcze nie tak dawno kontakty byly szkodliwe obecnie sa bardzo szerokie. I co takiego sie zmienilo ? Ano nic po prostu na rozprawy zaczela przyjezdzac niezalezna telewizja. Jak widac wladza pozbawiona kontroli sama z siebie sie wynaturza. Zarowno w pierwszym postepowaniu jak i w drugim postepowaniu sad kierowal sie dobrem dziecka. Jak widac mozna nim manipulowac i to do granic i jeszcze podeprzec to paragrafami i opiniami Sadu Najwyzszego
Bardzo delikatną tematykę Pani porusza. Pozdrawiamy.
Niestety, to samo życie.
Analogiczna sytuacja jest w przypadku kontaktów z dziadkami. Dylemat: czy w sytuacji silnego konfliktu i dziecka będącego świadkiem tego typu sytuacji między stronami ograniczać te kontakty?
Na pewno nie da się udzielić uniwersalnej odpowiedzi. Jak zawsze, trzeba rozważyć argumenty w konkretnej sprawie.