Jakiś czas temu otrzymałam wiadomość tej treści:
„Witam i mam pytanie jestem w trakcie rozwodu a dokładniej to żona złożyła papiery rozwodowe pod koniec grudnia i czekamy,ale mi chodzi o to że ona się wyprowadziła ostatniego listopada i zabrała mi dziecko i do niedawna były moje kontakty jako takie czyli co wekedn i czasami na tygodniu i dziecko się cieszyło jak mnie widziało a ostatnio żona robi mi problemy w widywaniem dziecka i zabieraniem jej do siebie i z dzieckiem cos się dzieje bo praktycznie wcale nie chce ze mną rozmawiać czasami nawet jak ja odwiedzę to ucieka ode mnie. Byłem (…) u psychologa z mała i opinia jest na moją korzyść ale jak żona się o tym dowiedziała że byłem z dzieckiem u psycholog to od tamtej pory robi mi problemy i utrudnia kontakty z dzieckiem a policja nawet nie chce reagować bo nic nie mogą w takiej sytuacji. Chciałbym się dowiedzieć czy mogę z rodziną się jak najszybciej skierować do RODK jakoś prywatnie czy jakoś tak ,po prostu zanim będę czekał zanim sąd nas tam skieruję to dziecko będzie tak zmanipulowane że nie będzie chciała mnie znać (…)”
Autor wiadomości poruszył ważną kwestię – sytuacji dziecka w rozwodzie. Rodzice często zapominają (albo nie chcą pamiętać), że dziecko ma tez tego drugiego rodzica i zawłaszczają dziecko dla siebie. Ktoś powie, łatwo sobie tak pisać. Na pewno. Ale jestem zdania, że walczyć o dziecko w sposób pozytywny.
Niestety nie można się zgłosić prywatnie do RODK. To instytucja powołana wyłącznie do wykonywania zleceń sądu. Nie znaczy to jednak, że absolutnie nic nie można zrobić.
Jestem zdecydowaną zwolenniczką korzystania w sytuacji rozwodowej z pomocy psychologicznej – zwykle dwutorowej: dla siebie (rozwód zawsze jest ciężkim przeżyciem i warto sobie pomóc w dochodzeniu do równowagi), ale także dla dziecka. Nie chodzi mi wcale o „ciąganie” potomka po gabinetach, ale rozmowę z psychologiem o sytuacji dziecka, o problemach, które pojawiły się w związku z rozwodem, czy też o tym, jak rozmawiać z dzieckiem i zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa. Wielu moich klientów korzysta z tej rady i o jakimś czasie przyznają mi, że widzą pozytywne efekty spotkań z psychologiem. Trzeba być jednak przekonanym, że ten konkretny psycholog to odpowiednia osoba, do której mamy zaufanie.
Zawsze przypominam sobie historię zasłyszaną od klientki, która zgodziła się zawiesić postępowanie w celu podjęcia terapii małżeńskiej. Terapia skończyła się zanim się na dobre zaczęła, gdy po udzieleniu przeczącej odpowiedzi na pytanie psychologa o to, czy kiedykolwiek zdradziła męża (a problemem była właśnie zdrada męża) usłyszała, że może najwyższy czas go zdradzić. To dla mnie najlepszy przykład najgorszej terapii – od takich „fachowców” należy jak najszybciej uciekać i szukać kogoś, kto naprawdę może pomóc, a takich naprawdę nie brakuje.
Jeżeli psycholog kojarzy się niektórym z psychiatrą (nic bardziej mylnego) i wołami się ich nie zaciągnie do gabinetu, mogę jeszcze doradzić mediację rodzinną. Mediacji poświęcę kiedyś osobny wpis. Teraz tylko w skrócie – jest to możliwość wspólnego (jakkolwiek dla wielu osób zrobienie czegoś razem brzmi abstrakcyjnie) ustalenia – przy pomocy mediatora rodzinnego – kwestii spornych, także w zakresie kontaktów z dzieckiem, sposobu porozumiewania się rodziców w ważnych kwestiach itp.
Warto z tych form pomocy korzystać dla dobra dziecka i swojego, bo dzieci rosną i w przyszłości będą oceniać postępowanie swoich rodziców. A to bardzo poważni krytycy.
{ 14 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Panie Mecenas po pierwsze lubię czytać Pani blog.Jest w nim tyle pozywtywnej energii przekazywanej w jego treści, siostrzanego bym powiedziała wsparcia, takiego ciepłego i ludzkiego właśnie podejścia do tak skomplikowanej materii jaką jest uczestniczenie w bardzo trudnym -bo kryzysowym momencie życia osób które się do Pani zgłaszaja.
ja jestem prawnikiem i Mediatorem. albo inaczej Mediatorem i prawnikiem 🙂 Wiem że idea mediacji w naszym społeczeństwie jeszcze raczkuje, ale proszę mi wierzyć ze warto przekonać strony ( a być może i siebie ) że jest to dobra forma uzgadniania porozumienia w tak delikatnej materii jaką jest opieka nad dzieckiem w sytuacji gdy strony próbują manipulować dziećmi dla uzyskania swojej źle zrozumianej przewagi nad partnerem. W trakcie swojej mozolnej -nie ukrywam- praktyki spotkałam się z sytuacjami najważniejszymi moim zdaniem w tej kwestii – strony mogą – inaczej niż w sądzie – porozmiawiać ze sobą, często też wykrzyczeć to, w czym tkwi sedno sprawy. Niejednokrotnie Mediacja ukazyje zprawdziwe tło konfliktu, możliwośc ( oczywiście w granicach rozsądku i wzajemnego szacunku ) pokazania sobie tych niezabliźnionych od lat ran, czasmi agresji, często łez powoduje …. stonowanie konfliktu. Strony wracają do Sądu ale mają większą świadomośc wszystkiego.Mediator słucha i ….. pisze ugodę która jezeli nie jest sprzeczna z prawem jest zatwierdzana przez Sąd.Ugodę SWOJĄ . Ugodę która Mama i Tata a często i dziecko ( zależy odJego wieku )wypracowują dla siebie, zgodnie z indywidualną sytuacją jaka występuję w danej Rodzinie ( np zmianowy czas pracy) . To nie co drugi Weekend dla Taty i 250 zł aliemntów dla dziecka. To „szyte na mierę” porozumienie Pani X z Panem Y w kwestii wspolnego dziecka XYZ. Moze warto ?
Bardzo Pani dziękuję za komentarz i miłe słowa. Sama jestem mediatorem rodzinnym, choć odwrotnie niż Pani: najpierw adwokatem, potem mediatorem :-). Niejednokrotnie zachęcam moich klientów do skorzystania z mediacji i – na tyle, ile mogę – propaguję ten pozasądowy proces. Tak, jak zapowiedziałam, mediacji poświęcę osobny wpis.
Witam
Pani mecenas opowiada bajeczki. Jak ludzie mogą mediować to nie ma problemu i nie potrzeba iść do sądu. Problem jest z matkami które zabierają dzieci i nie pozwalają ojcom ich widywać. Ja nie widzę dziecka 4 lata. Matka stosuje wobec dziecka syndrom Gardnera. Matka nie ma zamiaru to zmienić. Dziecko to jej własność jak powiedziała kierowniczka jednego z RODK bo je urodziła. RODK to instytucja która odbiera dzieci ojcom w świetle prawa. Proszę zobaczyć statystyki i przeczytać raport z działań strażniczych Monitoring pracy wybranych Ośrodków Diagnostyczno Konsultacyjnych. Raport nie pozostawia suchej nitki na tych ośrodkach. Proszę nie opowiadać bajeczek o uczciwości organów sprawiedliwości w stosunku do ojców. Byłem u kilku psychologów i zamiast zachować tajemnice przepowiedzieli wszystko ex żonie bo ona zajmuje dyrektorskie stanowisko w publicznej instytucji. Matki używają dziecka jako narzędzia represji wobec ojca i zaspokojenia finansowego lecz tylko dla siebie. Znam taki przypadek, gdzie matka poznała nowego mężczyznę lecz który nie chciał jej dzieci to je odwiozła pod drzwi ojca. Wcześniej ojciec ów kilka lat starał się o widzenie dzieci. Samo życie pokazuje kim jest dziecko dla matki. Pani mecenas zrozumiała dopiero po dogłębnym wyłuszczenie problemu przez pana Tomka. Trzeba patrzeć w statystyki jak orzekają sądy i starać się to zmienić. Ale to kobiety powinny zmieniać się. Tam gdzie nie na majątku i nie ma dużych dochodów nie ma problemu z widzeniem dzieci. To daje do myślenia i stawia jasną diagnozę. Pozdrawiam
Bywa różnie i niestety świat nie jest tak idealny, jak byśmy chcieli. Nie zgodzę się z Panem, ze trudności z kontaktami z dziećmi są tylko tam, gdzie są pieniądze. Nie zaobserwowałam takiej zasady. Nie studiuję na co dzień statystyk, a bardziej opieram się na doświadczeniu. Rozumiem, że Pan ma doświadczenia wyłącznie złe – ja różne.
Witam, jestem ojcem po rozwodzie. Popieram ze wszystkich sił instancję mediacji i działalnośc mediatorów na rzecz rozwiązywania, rozrózniania i porządkowania spraw rodzinnych związanych z sytuacja wywołana pomiędzy małzonkami rozwodem. jestem przedstawicielem stowarzyszenia Tata jest OK z siedzibą w Szczecinie. Jedną z głównych tez i celów jakie stawia sobie nasze stowarzyszenie to oprócz promowania pozytywnego wizerunku taty i ugodowych metod rozwiązywania sporów jest doprowadzenie do zmian w praktyce okołorozwodowej polskich sądów na rzecz obligatoryjnej mediacji (oczywiście przy zgodzie obojga rodziców) jako elementu rozwodu, który leży w interesie dziecka. To podczas mediacji rodzice powinni wypracowywać najlepsze rozwiązania dotyczące opieki i pieczy nad dzieckiem oraz szczegółowych instrukcji (jeśli są potrzebne)dotyczących tych kontaktów z dzieckiem. Brak mediacji , brak tych dobrych praktych w wiekszości spraw rozwodowych (niestety) powoduje podtrzymywanie lub narastanie konfliktu wokół opieki nad dzieckiem juz po rozwodzie. Warto drogie Panie przyjrzeć się (w poście dotyczzącym mediacji) przyczynom, tym prawnym i tym faktycznym, dlaczego tak dobry instrument jakim jest mediacja (dobrym dla dziecka, dobrym dla rodziców) nie jest wykorzystany w wystarczającym stopniu. Stawiam tezę, ze przeważający brak mediacji wynika z braku ustawowego OBOWIĄZKU korzystania z niej. Dlaczego na podstawie: Art. 58 § 1 Kodeks rodzinny i opiekuńczy ustawy z dnia 25 lutego 1964 r. (Dz. U. z 2012 r. poz. 788, 1529, z 2013 r. poz. 1439) oraz na podstawie art. 10 k.p.c. i w związku z art.1831 § 2 k.p.c. oraz art. 18315 k.p.c. ustawy Kodeks postępowania cywilnego z dnia 17 listopada 1964 r. (Dz.U. 1964 nr 43 poz. 296 wraz z późn.zm.) na mocy ustawy z dnia 28 lipca 2005 roku o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego i niektórych innych ustaw (Dz.U. Nr 172, poz. 1438), Sądy tak rzadko kierują sprawy do mediacji, przez mediatorów z listy biegłych sądowych, w zakresie sposobu sprawowania władzy rodzicielskiej po rozwodzie oraz kontaktów z dziećmi. Kolejnym naszym postulatem jest wprowadzenie obligatoryjnego, celem wypracowania wspólnego porozumienia rodziców w tym zakresie – Planu Opieki Rodzicielskiej. Podobne rozwiązania stosuja już zwyczajowo Sądy w analogicznych sprawach przy udziale Ośrodka Wspierania Dziecka i Rodziny w Będzinie (http://www.osrodekwspierania.pl/). prosiłbym jeszcze o jeden ważny post dotyczący zawartości sentencji wyroku rozwodowego w świetle wyroku Sądu Najwyższego, który wskazał w uchwale z dnia 5 czerwca 2012r. (sygn. Akt III CZP 72/11) o potrzebie orzeczenia o sposobie realizacji kontaktów w wyroku rozwodowym, pomimo istnienia porozumienia rodziców! Dobra wola rozwodzących się rodziców to jedno, dobre praktyki i zmiana przepisów na rzecz dyscyplinowania małzonków w kierunku ugody to drugie. Z autopsji wiem, że sądy w tym zakresie są bezradne, to znaczy uzależniają to jedynie od dobrej woli rozwodzących sie małzonków. To zdecydowanie za mało. Serdecznie pozdrawiam i czekam na nowe posty. 🙂
Bardzo dziękuję za komentarz. Jestem i adwokatem i mediatorem – szczerze mówiąc, osobiście mam mieszane uczucia co do obligatoryjnej mediacji. Chyba, że rozumie Pan tą obligatoryjność jako obowiązek sądu zaproponowania stronom mediaji. Dopiero natomiast zgoda stron powodowałaby skierowanie do mediacji. Jedną z podstawowych zasad mediacji jest dobrowolność przystąpienia do mediacji. Inne rozumienie obligatoryjności prowadziłoby do przedłużania – i tak już niekrótkiego postępowania rozwodowego, co też zwykle nie idzie w parze z dobrem dziecka. To temat rzeka. O mediacji na pewno będzie jeszcze na blogu. Zapraszam do czytania lub oglądania (bo czasem – rzadko, bo rzadko – pojawiam się na blogu :-)).
Tak rozumiem obligatoryjna mediację jako pewien wzorzec, model działania do którego sąd powinien zachęcać, jednak to zdecydowanie za mało. Stosunek stron do zawarcia porozumienia w sprawach tak istotnych jak sprawy dotyczacę dobra wspólnych małoletnich dzieci powinien stanowić również istotny element rozróżniający dla sądu o kompetencjach małzonków w sprawie stworzenia jak najbardziej korzystnego (niezmiennego) środowiska życia dla dziecka. Oczywiście praktyka jest inna. Wielokrotnie słyszałem apele sędzin podczas rozprawy kierowane zarówno do nas rodziców, jak i wyraźne sugestie do rodzica pierwszoplanowego (mama) o taką postawę , która pozwoli realizować opiekę i kontakty (nawet przy braku tej regulacji w wyroku) po uzgodnieniu z drugoplanowym rodzicem (tata), w sposób najkorzystniejszy dla dziecka i w jego interesie. To za mało, to nie przynosi efektów. Dlaczego? Brak dobrej woli do rozmowy jest często bronią w ręku rodzica który dzieci „ma”. I taka jest prawda o aktualnej możliwości mediacji. Spolegliwość, gotowość do współdziałania po stronie ojca i mur po stronie matki (która lepiej rozumie potrzeby dzieci, nawet izolując je od ojca). W mojej ocenie, taki bierny stan sądu w stosunku do wzajemnych postaw rodzicielskich wobec faktycznych potrzeb dzieci (obecność ojca) utrwala ten zły stereotyp, szkodzi również kondycji rodziny. Sąd nie ma wystarczających narzędzi do wykonania właściwego wglądu w sytuację rodziny i niechętnie po nie sięga (tylko w nadzwyczajnych przypadkach). Sąd oczywiście ma prawo zakładać, że oświadczenia małzonków w sprawach opieki nad dzieckiem są wiarygodne. Niestety nie ma również narzędzi do kontroli tych oświadczeń i egzekwowania nawet osiągniętych porozumień rodziców (jak było w moim wypadku). Prosze mi odpowiedzieć, jak mogę stawać się tatą i jak mam o te należne mi prawa zabiegać (bo obowiązki realizuję) ? I oto mam jako rodzic: pełnię praw władzy rodzicielskiej, brak regulacji kontaktów, wypracowany plan przy rozwodzie i wszystko na nic przy złej woli rodzica, któremu dzieci powierzono (miejsce zamieszkania)? I co mam zrobić? TO WAŻNIEJSZE SĄ WYROKI SĄDU CZY ZGODA RODZICA PIERWSZOPLANOWEGO? Kto ma tę zgodę uzyskać? Jak to zrobić przy labilności emocjonalnej rodzica? Serdecznie pozdrawiam!
Strasznie mi przykro, bo to co Pan napisał to niestety prawda. Rzeczywistość zbyt wielu spraw sądowych. Zmiany w mentalności dokonują się zawsze zbyt wolno. Nie ukrywam, że temat, który Pan poruszył zaprząta mi głowę. Na razie czytam i myślę – może z tego narodzi się wpis na blogu.
Witam. Oboje z mężem podjęliśmy decyzję o rozwodzie. Mamy dwójkę dzieci, 3,5 letnie i roczne. Od kilku miesięcy nie mieszkamy razem. Chcielibyśmy wspólnie sprawować opiekę nad dziećmi, przy czym chłopcy mieszkać będą ze mną ze względu na wyjazdowy charakter pracy ich taty. Doszliśmy do porozumienia odnośnie podziału majątku, jesteśmy też zgodni co do kwestii alimentów. Zasadniczo, jesteśmy zdecydowani na jak najbardziej pokojowe zakończenie związku tak aby dzieci ucierpiały na naszym rozwodzie jak najmniej. Jakie w takim przypadku są etapy postępowania rozwodowego? Czy każde z nas musi mieć swojego pełnomocnika, czy możemy korzystać z usług jednego adwokata? Czy sąd weźmie nasze zgodne stanowisko pod uwagę ustalając np. kwestie opieki nad dziećmi, czy będzie oczekiwał przedstawienia świadka, zlecał badania w RODK, itp. ? Z góry dziękuję za kilka wskazówek.
Przede wszystkim – gratuluję! Na część pytań znajdzie Pani odpowiedzi tu: https://blogrozwod.pl/ugoda-sadowa/, https://blogrozwod.pl/pelnomocnik-w-sprawie-rozwodowejo-separacje/, https://blogrozwod.pl/nigdy-razem-do-adwokata/
Na resztę pytań postaram się odpowiedzieć wpisem na blogu, ale na pewno trzeba będzie na to chwilę zaczekać.
Dzien dobry. Prosilbym o pomoc w wybraniu metody postepowania ugoda czy ograniczenie praw. Mam z moja byla partnerka 6 letniego synka ktory niedlugo zaczyna szkole. Matka za obopolna zgoda wyjechala na 3 miesiace do holandii do pracy po ok 2 tygodniach oswiadczyla ze kogos poznala i nie wroci do mnie i zostanie za granica przynajmniej 1.5 roku. Matka dzwoni do dziecka i wysyla pieniadze na jego utrzymanie ( ja tez pracuje ). Ma przyjechac na urodziny dziecka za 2 miesiace ale obawiam sie ze moze zechciec zabrac dziecko ze soba. Matka pracuje tam przez jakiegos posrednika i mieszka w pracowniczym mieszkaniu wiec nie moze maluszkowi zapewnic stabilizacji ale chcialbym zeby uczestniczyla w jego zyciu jednak tylko na terenie Polski w trakcie przykazdow. Czy ugoda zabezpieczy mnie przed wywiezieniem dziecka wiem ze nie moze prawnie tego zrobic bez mojej zgody ale nie jest to rozsadna osoba. Dodam ze matka dziecka ma starsze dziecko mieszkajace z jej bylym mezem
Przykro mi, ale nie udzielam porad prawnych na blogu.
Witam co mam zrobić jak niechce dać mężowi rozwodu a mamy dzieci nieletnie
Warto się skontaktować z prawnikiem i przedyskutować sytuację. Być może uda się wypracować argumentację, która daje Pani szansę osiągnąć zamierzony cel.