Sąd w wyroku rozwodowym decyduje o władzy rodzicielskiej, a przy tej okazji często także orzeka o miejscu zamieszkania dziecka. Taka sytuacja zdarza się tylko wtedy, gdy władza rodzicielska jest pozostawiona po rozwodzie obojgu rodzicom. Dlaczego?
Zacznijmy od tego czym jest miejsce zamieszkania? Zgodnie z art. 25 kodeksu cywilnego (k.c.): „miejscem zamieszkania osoby fizycznej jest miejscowość, w której osoba ta przebywa z zamiarem stałego pobytu„. Tu mowa o osobie dorosłej, co więc z miejscem zamieszkania dziecka?
Dziecko ma miejsce zamieszkania u tego z rodziców, któremu przysługuje wyłącznie władza rodzicielska (czyli drugi rodzic został władzy rodzicielskiej pozbawiony), a także u tego z rodziców, któremu sąd powierzył władzę rodzicielską (czyli drugiemu rodzicowi władza rodzicielska została ograniczona) – wynika to z art. 26 § 1 k.c. W takim przypadku sąd w rozwodzie nie orzeka o miejscu zamieszkania dziecka, gdyż wynika to bezpośrednio z przepisów kodeksu cywilnego.
Co w takim razie, gdy sąd pozostawia pełną władzę rodzicielską obojgu rodzicom? Taką sytuację także przewiduje kodeks cywilny (art. 26 § 2 k.c.): „jeżeli władza rodzicielska przysługuje na równi obojgu rodzicom mającym osobne miejsce zamieszkania, miejsce zamieszkania dziecka jest u tego z rodziców, u którego dziecko stale przebywa„. I tu mała dygresja. W Krakowie jest jeden sędzia, który nie orzeka o miejscu zamieszkania dziecka, jeżeli z uregulowania kontaktów wynika, gdzie dziecko ma swoje centrum życiowe. Osobiście uważam, że ma rację :-), ale ten pogląd nie przyjął się u pozostałych sędziów :-).
No dobrze, ale co z opieką 50/50? Jeżeli dziecko nie przebywa stale u żadnego z rodziców, jego miejsce zamieszkania określa sąd. Dopiero w takiej sytuacji sąd jest upoważniony do podejmowania decyzji w kwestii miejsca zamieszkania dziecka.
Ostatnimi laty obserwuję modę, bo inaczej nie potrafię tego nazwać – wysyp wniosków o ustalenie miejsca zamieszkania dziecka. Miejsce zamieszkania dziecka jest także przedmiotem sporów rodziców przy rozwodzie. Dlaczego? Mogę tylko zgadywać…
Sądzę, że wynika to z całkowicie błędnego przekonania (niestety także wielu prawników), że ustalenie miejsca zamieszkania dziecka, jako każdorazowego miejsca zamieszkania rodzica rozwiąże w przyszłości wszystkie kłopoty z drugim rodzicem w razie chęci przeprowadzi z dzieckiem np. za granicę. Otóż nie rozwiąże! Nic bardziej mylnego. Miejsce zamieszkania wyznacza np. właściwość sądu, rejon szkoły, do której dziecko ma chodzić. I tyle.
Na potwierdzenie tej tezy podam przykład: ostatnio rozmawiałam z panią, która wyjechała z dzieckiem za granicę po rozwodzie. W wyroku ustalono, że miejscem zamieszkania dziecka jest każdorazowe miejsce zamieszkania matki. Pani była przezorna i rozmawiała przed wyjazdem z kilkoma prawnikami, którzy powiedzieli jej (niestety, bo sami nie mieli pojęcia o czym mówią), że może spokojnie wyjeżdżać z dzieckiem, mimo braku zgody ojca na wyjazd dziecka. Efekt był taki, że w czasie gdy rozmawiałam z panią, miała już prawomocne orzeczenie sądu obcego nakazującego powrót dziecka do Polski (w trybie konwencji haskiej z 1980 r.). Czy muszę coś więcej tłumaczyć?
Zanim ugoda dotycząca dziecka między rodzicami rozbije się o rafę pt. „miejsce zamieszkania dziecka”, warto wiedzieć, o co tak naprawdę się bijemy.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Szanowna Pani!
Przejrzałam mnóstwo materiałów, w tym internetowych i niestety nie mogę w nich znaleźć wytłumaczenia tematu, który mnie nurtuje. Być może w ciągu swojej pracy spotkała się Pani z norweskim terminem „avtale om foreldreansvar”. Byłabym bardzo wdzięczna za informację na czym polega złożenie takiego oświadczenia i jakie faktyczne konsekwencje ma taka forma w przypadku zgody na opiekę rozdzielną nad dzieckiem dla rodzica, który ją podpisze. Znalazłam informację, że odpowiedzialność rodzicielską można zdjąć wyłącznie wyrokiem sądowym w bardzo istotnych sytuacjach, ale nie jestem pewna czy takie oświadczenie nie może posłużyć w tym celu?
Z góry dziękuję za zainteresowanie się tą sprawą!
Niestety nie znam się na prawie norweskim. Przetłumaczyłam sobie, że termin ten znaczy porozumienie rodzicielskie i taka instytucja funkcjonuje w prawie polskim. Niestety stosowanie analogii może być niewłaściwe. Sugeruję kontakt z adwokatem norweskim.