8
lut

Wszystko w odpowiednim czasie

Przyznaję ze wstydem, że porzuciłam blog na chwilę. Nie z wlasnej winy – ilość pracy w kancelarii skutecznie odciągnęła mnie na chwilę od bloga. Postaram się pisać znów regularnie.

Dzisiaj wpis oparty na wiadomości od czytelnika;

Witam. Ja dla odmiany opiszę swój przypadek ku przestrodze innych. Moja była żona zostawiła mi dzieci i wyjechała za granicę. Przez 5 lat nawet do nich nie zadzwoniła (mój błąd, że wtedy nie próbowałem ograniczyć jej praw rodzicielskich). Kiedy zacząłem układać swoje życie na nowo – poznałem kobietę, która pokochała moje dzieci – moja ex wróciła po dzieci. Powiedziała, że w Niemczech mając dzieci będzie mogła żyć z socjalu i nie będzie musiała pracować. Oczywiście sprawa rozegrała się w Sądzie, jednak przegrałem :( wyjechała w grudniu 2011 roku. W lutym 2012 była już mężatką. Obecnie podała mnie o podwyższenie alimentów – żąda 700 zł na dziecko ( ja zarabiam 2200 zł/m-c). Twierdzi, że miesięczny koszt utrzymania dwojga dzieci to kwota 900 euro. Ona rzekomo zarabia 500 euro a w utrzymaniu dzieci pomaga jej mąż. W pozwie nie wspomniała słowem o zasiłku, który dostaje. Za to sugerowała, że ja dokładam się do dzieci, które wychowuje moja partnerka. Moja kobieta ma obecnie dzieci w rodzinie zastępczej i od państwa dostaje 1000 zł – potrafi z tych pieniędzy dzieci ubrać, wyżywić, zapewnić zajęcia dodatkowe, jeździć do specjalistów w oddalonym mieście i troszkę (choć niewiele) odłożyć im na przyszłość. Aż się boję myśleć co będzie jeśli Sąd przystanie na 700 zł… A wystarczyło w odpowiednim czasie poinformować Sąd kto faktycznie sprawuje opiekę nad dziećmi….

Historia smutna i do tego nieodosobniona. Spotykam się niejednokrotnie z podobnymi historiami – rodziców, którzy w odpowiednim czasie nie zadbali o uregulowanie władzy rodzicielskiej.

Wprawdzie w wyroku rozwodowym sąd zawsze orzeka o władzy rodzicielskiej (albo pozostawia obojgu rodzicom, albo powierza wykonywanie władzy rodzicielskiej jednemu z rodziców), ale wcale nie znaczy to, że tak to ma  wyglądać aż do 18-tki dziecka. Ten element wyroku (jak zresztą każdy dotyczący dziecka) może ulec zmianie w razie potrzeby tj. zmiany sytuacji dziecka, lub rodziców. Muszę jeszcze podkreślić, że o ile w sprawie alimentów, czy kontaktów rodzice mogą się porozumieć i realizować swoje porozumienie, to w przypadku władzy rodzicielskiej potrzebne jest orzeczenie sądu rodzinnego. Warto o tym pamiętać i pilnować spraw swoich i dziecka na bieżąco.

Wiem, że to kłopotliwe: trzeba wnieść sprawę do sądu, czasem odwiedzić adwokata, czy też zlecić adwokatowi prowadzenie sprawy, ale – jak widać na załączonym obrazku, brak inicjatywy w tym zakresie może skutkować negatywnymi konsekwencjami.

Oczywiście nie wypowiadam się na temat postępowania dowodowego w sprawie opisanej przez czytelnika, bo nic  o tym nie wiem. Z całą pewnością jednak wcześniejsze orzeczenie o powierzeniu władzy rodzicielskiej byłoby pomocne.

Chociaż jestem kobietą (ale adwokatem – a adwokat „nie ma płci” :-)), z przykrością muszę stwierdzić, że matki mają „z marszu” lepszą pozycję przed sądami, niż ojcowie. Nie jestem oczywiście za tym, aby to ojcowie mieli lepszą sytuację. Marzy mi się po prostu równość stron. 

W czym mogę Ci pomóc?

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Agnieszka Swaczyna Kancelaria Adwokacka w celu obsługi przesłanego zapytania. Szczegóły: polityka prywatności.

    { 17 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

    Maciek 12 lutego, 2015 o 10:17

    Dzień dobry,
    historia przykra ale życiowa. Nasuwają mi się komentarze typu ” jak sobie pościelisz tak się wyśpisz” , ” mądry Polak po szkodzie”, itp. Jednak nie o komentarz tu chodzi, bowiem najłatwiej jest radzić z daleka i komentować z boku, kiedy sprawa nas nie dotyczy osobiście.
    Też jestem po rozwodzie i o ile w tej chwili wszystko się „uspokoiło” to cała historia nie należy do przyjemnych, najgorsze jest to, że ludzie ( dotyczy to kobiet i mężczyzn) którzy się rozwodzą załatwiają najpierw swoje dorosłe sprawy a dzieci schodzą na drugi plan, mało tego są wykorzystywane jako żywe tarcze i środek do walki z tą drugą, przeważnie złą stroną w związku. No bo przecież rzadko jest tak, że potrafimy sobie zadać pytanie: ” co ja zrobiłem/am, że tak się stało, jaki jest mój udział” . Nie potrafimy odpowiedzieć sobie na takie pytania i usprawiedliwiając samych siebie obciążamy winą tę drugą stronę. Tak jest po prostu łatwiej. Taką mamy naturę. Jednak nic się samo nigdy nie dzieje, zwłaszcza w związku, nigdy nie mozna spocząć na laurach, dać się ponieść rutynie i zgubnemu poczuciu wiecznego szczęścia. To jest wyzwanie i praca dla obu stron. I jeśli któraś strona tego nie rozumie to jest to pierwszy krok do rozstania.
    Oczywiście każdy przypadek jest inny i można by przytaczać tysiące wariantów i każdy z nich rozpatrywać osobno. Nie ma złotego środka, ktory byłby uniwersalnym rozwiązaniem dla wszystkich.
    W powyższej historii zastanawia mnie kilka faktów, które wydają sie być nie do końca logiczne, mianowicie:
    „Nowa kobieta ma dzieci w rodzinie zastępczej, opiekuje się dziećmi partnera?? Dostaje 1000 zł i potrafi z tych pieniędzy utrzymać dzieci, nakarmić, ubrać, opłacić dodatkowe zajęcia, odłożyć na przyszłość” – złota kobieta!!!!!
    Pozdrawiam

    Odpowiedz

    Dominika Mróz-Krysta 16 lutego, 2015 o 13:13

    Witam! Mam identyczne przemyślenia – marzy mi się po prostu równość stron. Po to piszę swojego bloga 😉 Z drugiej jednak strony, sprawa o opiekę ojca nad dziećmi ma w tych okolicznościach pewien urok wyzwania…

    Pozdrawiam!

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 22 lutego, 2015 o 23:20

    Przyznam, że też lubię takie wyzwania, ale naszym klientom żyłoby się spokojniej, gdyby wierzyli, że mają równe szanse z płcią „piękną”.

    Odpowiedz

    Kuba 25 lutego, 2015 o 21:47

    Poniekąd rozumiem większe przywileje kobiet w opiece nad dziećmi – kobieta dziecko nosi pod sercem, rodzi, najczęściej głównie opiekuje przez wiele lat, łączy ją z dzieckiem „specjalna więź”. Jednak z drugiej strony marginalizowanie roli ojca do dawcy nasienia, który dziecko powinien wyłącznie utrzymywać jest bardzo krzywdzące… Zgodzi się Pani ze mną?

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 25 lutego, 2015 o 22:21

    No i co mam napisać :-)? Mimo, że jestem kobietą, nie jestem przekonana do tego, że „noszenie pod sercem” w jakikolwiek sposób powinno usprawiedliwiać na faworyzowanie kobiet. To etap przed urodzeniem, który doceniam – ostatecznie to my się męczymy (dosłownie), a nie mężczyźni :-). Ale, na poważnie… Liczy się dziecko. Potrzebuje i ojca, i matki. Trzeba dostrzegać te przecież różne role rodzicielskie. Na różnym etapie rozwoju dziecka raz „ważniejsza” jest matka, raz – ojciec. Właśnie dlatego potrzebna jest mądra współpraca dorosłych ludzi – z miłości do wspólnego potomka.

    Odpowiedz

    Paweł 27 lutego, 2015 o 00:22

    To przykre, że w naszym kraju ojcowie zazwyczaj traktowani są jako Ci gorsi i tacy, którzy na pewno nie potrafią się zająć dziećmi. Zastanawiam się, jak ten Pan mógł przegrać, skoro jego była żona była tyle lat poza krajem? To się przecież da sprawdzić, udowodnić. Przez pięć lat dzieci mogły zapomnieć nawet o tym jaka mama jest. A nagle zostają jej oddane i to po to, by ta kobieta mogła mieć łatwiejsze życie. Jakiś skandal…

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 1 marca, 2015 o 10:07

    Jak zwykle w takich sytuacjach, nie znamy wszystkich szczegółów sprawy. Przyznam jednak, że zdarzają się różne orzeczenia i nie zawsze łatwo się z nimi zgodzić.

    Odpowiedz

    Maciek 1 marca, 2015 o 11:00

    Trudno oceniać wyroki sądu nie znając szczegółów sprawy, natomiast same wyroki są bardzo często co najmniej dziwne, juz nie mówiąc o tym że krzywdzące. Często jest tak, że sąd podejmuje decyzję, która wpływa na przyszłość dziecka w sposób negatywny, i mówię tu obiektywnie z punktu widzenia dziecka, nie ludzi dorosłych, chociaż każdy wyrok będzie komuś nie po drodze. No, chyba że dorośli potrafią się dogadać ponad podziałami i działać wspólnie dla dobra swoich dzieci. Wtedy nie potrzebują sądu. Są takie przypadki ale chyba dużo wiecej jest takich gdzie przewodzi idea: ” a ja Ci teraz pokażę”. Ludzie sobie nie zdają sprawy, że prowadzą wojnę, dziecko jest mięsem armatnim, a sąd wydaje decyzję na podstawie bardzo pobieżnej oceny sytuacji, bo nie ma na to czasu i opiera się na swoim widzi mi się. Dostałem pismo od sądu, że „dla dobra dziecka i jego rozwoju emocjonalnego jest lepiej jak dziecko spotyka się ze mną rzadziej”!!!! Zakładam, że mam doskonałe relacje z synem, wykorzystujemy czas maksymalnie, nie przekonam nikogo ze tak jest, ale moja ex tez była przeciwna naszym spotkanionm dla zasady, jednak mój syn i ja zadecydowalismy inaczej. Nie poddaliśmy się decyzji sądu, bo żaden sąd nie zna naszych dzieci jak my sami, mojej ex tez nie było na rękę traktować dziecko jak narzędzie, zabawkę i własność, do której ma się nieograniczone prawa. Potrzebowała czasu dla siebie i się okazało, że trzymanie dziecka na krótkiej smyczy i pod kloszem wyszło jej bokiem. Dziecko ma swoje własne prawa, prawa do spotykania się z obojgiem rodziców, wyrażania swoich myśli i poglądów, ma prawo do bycia słuchanym. Nie rozdrabniam się na rozpatrywanie sytuacji patologicznych gdzie samo dziecko jest zagrożone, bo to nie jest tematem wpisu i poruszyłem to w poprzednim komentarzu. Jednak warto zastanowić się nad własnym zachowaniem, panować nad emocjami, widzieć dalej niz czubek własnego nosa, bo każda krótkowzroczność odbije sie na najmłodszych, a nam przy okazji tez się dostanie rykoszetem.
    Pozdrawiam
    Maciek

    Odpowiedz

    Barbara 2 marca, 2015 o 14:30

    Ciągle mam nadzieję, że jednak sytuacja ojców się wreszcie zmieni. Nie rozumiem dlaczego zawsze są na przegranej pozycji. Pewnie ciężko będzie przedstawić niezbite dowody na korzyść ojca, jednak najważniejsze są w tej sytuacji dzieci. Na pewno jest to dla nich ciężka sytuacja.

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 2 marca, 2015 o 22:08

    Na szczęście ojcowie nie zawsze są na przegranej pozycji, ale na pewno trochę im trudniej.

    Odpowiedz

    Maciek 2 marca, 2015 o 22:58

    Ech, temat rzeka, właśnie dzisiaj byłem w urzędzie miasta w Wwie, nomen omen odbierając zaświadczenie o stanie cywilnym ( jako pierwszy po wejściu nowej ustawy, o czym nawet drukarka dala znać bo nie chciała słuchać urzędnika) i stojąc w kolejce do kasy zwrócił moją uwagę plakat promowany przez biurorzecznika praw dziecka. Na plakacie jest chłopiec i pod spodem napis: „włosy mam po tacie ( chyba o włosy chodziło, nie ma znaczenia) a piegi po mamie, nie wazne bo i tak jestem mamy i taty….” Na dole komentarz niszczenie więzi z rodzicem jest niszczeniem dziecka!!!! Czy to nie kwintesencja wszystkiego o czym ostatnio dyskutujemy???? Nic dodać nic ująć, piękne słowa, idea jeszcze piękniejsza. Podpisuje się pod tym rzecznik praw dziecka!!! A sąd? A walczący i opluwający się rodzice???
    Może to prawda, że dzieci i ryby głosu nie mają. Myślę sobie, że w kraju katolickim, gdzie chociażby z założenia powinna panować sielanka, prawa dziecka nie są respektowane, a rzeczywiste jego potrzeby są interpretowane często według widzi mi się dorosłych. Gdyby ktoś się zajął w Sejmie problemami krzywdzonych dzieci lub manifestował niezadowolenie pod pałacem Pana Prezydenta z takim zacięciem jak podczas tropienia winnych za Smoleńsk to przekonany jestem że wielu dzieciom zaoszczędzilibyśmy emocjonalnej huśtawki. No cóż, co kraj to obyczaj.
    Pozdrawiam
    Maciek

    Odpowiedz

    Mateusz 3 marca, 2015 o 15:42

    Całkowicie się z Tobą zgadzam. Postaram się gdzieś znaleźć ten plakat i umieścić go gdzieś w pobliżu sądu rejonowego w mojej okolicy.

    Odpowiedz

    Marcin 4 marca, 2015 o 09:15

    co do równości to nie wiem czy kiedykolwiek taka nastąpi (ja też bardzo na to liczę 🙂 ) zastanawia mnie tylko dlaczego w ogóle jest taka nierówność. że matki z miejsca mają więcej szans na prawa do swoich dzieci a ojcowe startują z innego miejsca.

    Odpowiedz

    Jan 6 marca, 2015 o 12:50

    No to bardzo nie ładnie porzucac coś co się robi z pasją, ponieważ jk widzę przez ten czas zdązyłeś drogi autorze pozyskac wielu fanów, którzy czytają to co napiszesz, w kolejnych notkach. Jednak wiadomo czas gra tu duża rolę, ale nie wierzę, że nie można znaleźć godzine tygodniowo, żeby coś ciekawego dodać. Mam nadzieję, że będziesz jeszcze pisać, ponieważ ja też czytam wiernie twojego bloga.

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 7 marca, 2015 o 21:45

    Dziękuję za mobilizację! Postaram się sprostać oczekiwaniom :-).

    Odpowiedz

    Michalina 7 marca, 2015 o 12:58

    Witam mam kilka pytań Maż złożył wniosek o rozwód bez orzekania o winie ja na sali rozwodowej nie zgodziłam się na rozwód i sad wyznaczył kolejna datę lecz teraz maź musi powołać świadków bo rozwód będzie orzekany z mojej wini ale po przemyśleniu tego iż maź jest za granica i tam układa sobie życie nie spotykamy się już nie mieszkamy razem od ponad roku i wiem ze nasze drogi całkowicie się rozeszły poszłam do sadu i napisałam wniosek ze zgadzam się na rozwód ale nie jestem do końca pewna czy tego chce dlatego chciałam zapytać co będzie jeśli wycofam to pismo z sadu ? Czy jeśli tak długo nie jesteśmy razem nie mamy dzieci czy maź i tak dostanie rozwód ?

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 7 marca, 2015 o 21:45

    Dziękuję za to pytanie. To dobry temat na wpis – w inny sposób nie odpowiadam na blogu. Jak zwykle trzeba będzie trochę poczekać. Pozdrawiam serdecznie

    Odpowiedz

    Dodaj komentarz

    Na blogu jest wiele artykułów, w których dzielę się swoją wiedzą bezpłatnie.

    Jeśli potrzebujesz indywidualnej pomocy prawnej, napisz do mnie :)

    Przedstaw mi swój problem, a ja zaproponuję, co możemy wspólnie w tej sprawie zrobić i ile będzie kosztować moja praca.

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Agnieszka Swaczyna Kancelaria Adwokacka w celu obsługi komentarzy. Szczegóły: polityka prywatności.

    Poprzedni wpis:

    Następny wpis: