20
mar

WSPÓLNY POZEW

Czasem zdarza się, że po poradę prawną do adwokata przychodzą oboje małżonkowie. O takiej sytuacji pisałam już na blogu (wpis jest dostępny tu). W komentarzu pod wpisem pojawiła się informacja o reprezentacji obu stron postępowania rozwodowego przez jednego prawnika. Trudno mi sobie w ogóle wyobrazić taką sytuację, ale – jak zwykle – życie jest bogatsze niż wyobraźnia.

Przy okazji wspólnych wizyt małżonków w kancelarii spotykam się czasem także z pytaniem, czy jest możliwe złożenie wspólnego pozwu rozwodowego? Oczywiście nie przez fachowego pełnomocnika, bo nie mam wątpliwości, że to nie wchodzi w grę, ale przez same strony. Bo może będzie szybciej, bo np. małżonkowie nie mogą się zdecydować, kto ma złożyć pozew.

Jaka jest prawidłowa odpowiedź? Szczerze mówiąc pozew może być podpisany przez oboje małżonków (jeżeli taki pozew zostanie złożony, to taki będzie), ale nie ma to specjalnego sensu i znaczenia. Sąd i tak sklasyfikuje jednego z małżonków – jako powoda, a drugiego – jako pozwanego. I tak będzie wymagał dodatkowego odpisu pozwu, żeby móc wysłać dokument od pozwanego. I tak zakreśli pozwanemu termin do złożenia odpowiedzi na pozew, choć przecież podpis tego małżonka figuruje na pozwie. Bez sensu? Być może dobrze by było, żeby taki pozew przyspieszał sprawę rozwodową. Póki co taka jest procedura – musi być i powód i pozwany, a sąd musi drugiej stronie doręczyć pozew.

Przyznam, że to, co się dzieje w sądzie, nie zawsze jest zbieżne z moim poczuciem o tym, co powinno się dziać :-). Właśnie z tego powodu dobrze jest sprawdzić teorię w praktyce. Niedawno moja koleżanka z lat szkolnych wniosła pozew podpisany również przez jej męża. Efekt? Dokładnie taki, jak mi się wydawało, że powinien być. Sąd wysłał do męża odpis pozwu i cała procedura odbyła się w sposób – można powiedzieć – tradycyjny.

Jeżeli koniecznie chcecie złożyć wspólny pozew rozwodowy, to oczywiście pozew będzie przyjęty, ale nie spodziewajcie się, że cokolwiek to zmieni na korzyść w waszej sprawie. Może lepiej od razu wybrać, kto będzie powodem, a kto pozwanym? I tak, w zgodnej sprawie w końcowym rozrachunku nie ma to najmniejszego znaczenia.

 

 

W czym mogę Ci pomóc?

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Agnieszka Swaczyna Kancelaria Adwokacka w celu obsługi przesłanego zapytania. Szczegóły: polityka prywatności.

    { 11 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

    Marek 21 marca, 2015 o 06:35

    Jak dla mnie to kolejny argument, że nasze rodzime prawo nierzadko bywa konfliktogenne, a zarazem często jest niedostosowane do potrzeb ludzi ;-(

    Odpowiedz

    Iga 22 marca, 2015 o 11:20

    Przepisy – przepisami, Sądy chyba nie mają możliwości, aby w jakiś inny sposób się to odbyło. Chyba szkoda. Jeśli małżonkowie rozwodzą się bez orzekania o winie, złożą pozew wspólnie, to pewnie byłoby to ułatwieniem, gdyby procedura była ciut uproszczona. W takiej sprawie zresztą krzywdzące moim zdaniem nazywanie jest jednej osoby tym „pozwanym” (jakże to złowrogo brzmi)…

    Odpowiedz

    Wojciech Rudzki | spolkazoo.info 29 marca, 2015 o 15:09

    Przyznam szczerze, że nie bardzo rozumiem jaki miałby być cel wspólnego wniesienia pozwu. Małżonkowie chcą się rozwieść i pozostają zgodni co do sposobu rozstania (bo inaczej nie podpisali by pozwu wspólnie), ale nikt nie chce wnieść pierwszy pozwu? Upatrują, że może to pogorszyć ich sytuację w innych postępowaniach (o podział majątku?), czy może miałoby to pogarszać społeczne odczucia co do tej osoby (wniosła pozew, więc to ona jest winna rozpadowi małżeństwa)? Czy może jest to po prostu jakiś innej natury problem psychologiczny?

    Odpowiedz

    Aleksandra 30 marca, 2015 o 21:02

    Ja czasami spotykam się z pytaniem, czy lepiej samemu wnieść pozew, czy czekać aż wniesie go druga strona i czy ma to wpływ na opiekę nad dziećmi, alimenty itp. Pozostałe kwestie o których Pan pisze też mają znaczenie, na przykład nikt nie chce wnieść pozwu ze względów „wizerunkowych”, czy też psychologicznych – być osobą, która inicjuje formalne zakończenie małżeństwa, a czasami bywa też w drugą stronę („jak to – ona/on pierwsza/y złoży ? Przecież to ja się z nią/nim rozwodzę, a nie ona/on ze mną”).

    Odpowiedz

    Piotr 9 kwietnia, 2015 o 13:00

    Witam,
    A czy w ogóle ma to znaczenie kto pierwszy złoży pozew rozwodowy? I nie chodzi mi tutaj o aspekt prawny (o tym pisała Pani Agnieszka w innym poście), ale o aspekt ..hmm…”oceny sędziowskiej” czyli jak na to patrzy Sąd Rodzinny. Spotkałem się z opiniami, że nieformalnie jednak ma to znaczenie oczywiście nie kluczowe 🙂 „kto pierwszy ten lepszy”, ale czasami Sąd bierze to pod uwagę.

    Odpowiedz

    piechota 24 kwietnia, 2015 o 14:02

    Nasze prawo, ehhh. Przydałaby się mała rewolucja, która by to wszystko uporządkowała i uprościła

    Odpowiedz

    Ania 12 maja, 2015 o 00:05

    Oj w naszym prawie to przydałoby się wiele zmienić, choć już i tak jest lepiej. Ale czy nie macie wrażenia, że niekiedy tak to u nas wygląda, że robimy dwa kroki do przodu a jeden do tyłu lub nowymi aktami prawnymi wyważamy otwarte już drzwi?

    Odpowiedz

    Mariusz 26 lutego, 2016 o 06:03

    Witam serdecznie.Bardzo proszę o poradę i prawne , wyjaśnienie mi sytuacji w której się znalazłem. W październiku ubiegłego roku ,złożyłem do Sądu Okręgowego , przeciwko mojej żonie wniosek o rozwód.Jednocześnie wniosłem o zwolnienie mnie od kosztów sądowych , który został przez sąd odrzucony.Więc wpłaciłem te 600 zł. tylko , że dzień po terminie. Moja zona złożyła do Sądu, swój wniosek o rozwód w dniu 28-01( wtedy-nie wiedziałem o tym fakcie ) , a na drugi dzień tj. 29-01 , na posiedzeniu niejawnym , Sąd zarządził zwrot mojego pozwu. Po kilku dniach otrzymałem z Sądu list z w/w zarządzeniem Sądu z dnia 29-01 oraz Doręczenie Odpisu Zarządzenia , datowane na 02-02 w którym było napisane , że w terminie tygodniowym mam prawo się odwołać od tego zarządzenia i , że po prawomocności , sprawa zostanie wpisana pod nowy numer Rep.C. Dlatego , zastanawiam się jak Sąd może przyjąć od obu małżonków wnioski o rozwód i czy ew. , może przeprowadzić rozpraw opierając się na obu wnioskach ? Ale wówczas oboje byśmy byli zarówno powodami , jak i pozwanymi. Bardzo proszę pomóc mi w rozwiązaniu tego problemu. Dziękuję i Pozdrawiam. Mariusz.

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 26 lutego, 2016 o 07:58

    Dziękuję za pomysł na wpis. Postaram się to wyjaśnić. Serdecznie pozdrawiam.

    Odpowiedz

    Witka 5 października, 2018 o 22:47

    Witam serdecznie.
    Pozew wspólny stosowany jest na zachodzie, gdzie faktycznie strony mogą być reprezentowane przez jednego pełnomocnika, co w znacznym stopniu zmniejsza wydatki. Pozew wspólny jest\byłby wymagany przy rozwiązaniu małżeństwa w procesie z wątkiem międzynarodowym. Obecnie problem stanowi wykładnia Rozporządzenia Rady (WE) 2201/2003 w art. 3 w zw. z art. 6. Często wykorzystywany trik małżonków tej samej narodowości doprowadził do tego, iż zamieszkując poza ojczyzną w państwie członkowskim UE, jedno z małżonków z chęci rozwiązania małżeństwa powraca do kraju, które również jest państwem członkowskim UE, i wytacza proces cywilny przeciwko drugiemu małżonkowi. Przepis z art. 3 (1) b w zw. z art. 6 b nie określa wyłącznej jurysdykcji dla sądów państwa członkowskiego UE, którego obywatelami są oboje małżonkowie. Wszak małżonkowie mają wtedy prawo dokonać rozwodu w swojej ojczyźnie, nie wyklucza to jednak jurysdykcji sądu państwa członkowskiego UE, w okręgu którym małżonkowie mieli ostatnie miejsce wspólnego pobytu. W/w rozporządzenie nie ustala z góry hierarhii właściwego sądu. To do sądu, do którego wniesiono pozew rozwodowy należy – w szczególności z uwagi na ekonomikę procesową – określenie, że choć posiada on jurysdykcję odnośnie prowadzenia postępowania w sprawach małżeńskich, jeśli inny sąd państwa członkowskiego, w którym ostatnie miejsce pobytu mieli małżonkowie, jest także właściwy, pozew winien odrzucić, zwłaszcza, że jeśli do tego pozwany w dalszym ciągu mieszka na obczyźnie, a także ośrodkiem interesów życiowych małżeństwa było do niedawna miejsce, w którym pozwany w dalszym ciągu przebywa, z racji ekonomiki procesowej wymagane by było, by sąd w rejonie ostatniego miejsca wspólnego pobytu małżonków rozpatrywał sprawę – wystarczy pomyśleć, że pozwany chciałby udowodnić winę powodowi, a świadkowie, sąsiedzi, przyjaciele, mieszkają poza obrębem sądu, a nawet i państwa, w którym będzie rozpatrywany pozew rozwodowy – narażony jest więc pozwany na poniesienie często gigantycznych kosztów związanych z powołaniem świadków, tłumaczeń wszelkich dokumentów na inny język itp. Taka praktyka ma miejsce bardzo często wśród obywateli polskich. Kobiety często znudzone życiem na obczyźnie wracają do kraju i jak to w „jajnikowym” polskim sądzie bywa, uzyskują rozwód z winy męża, który charował na rodzinę i pragnął, by rodzina żyła w komplecie. W „jajnikowym” sądzie uznany zostanie za brutala, alkoholika i pedofila w stosunku do swoich dzieci. Polskie realia. Taką praktykę powinien eliminować właśnie pozew wspólny, znany z Rozporządzenia Rady (WE) 44/2001 pod nazwą umowy prorogacyjnej. Sąd Apelacyjny w Krakowie w sprawie o sygn. akt I A Cz 2406/15 przytoczył, iż „polski porządek prawny akceptuje szczególne sytuacje, gdy z uwagi na element transgraniczny dochodzi do rozstrzygnięcia sprawy bez pełnego zastosowania regulacji znanych prawu polskiemu”, jednak „jajnikowe” polskie sądy pomagają w takich sytuacjach kobietom w uzyskaniu wyłącznej pieczy nad dzieckiem, alimentów na dziecko, alimentów na powódkę, zupełnie ignorując zasadę Pacta sunt servanda znanej z Konwencji Wiedeńskiej o prawie traktatów, już nie mówiąc o tym, że nawet i polskie prawo krajowe mówi o tym, iż haniebne działania niezgodne z zasadami współżycia społecznego prowadzą do ich nieważności. Europejski Trybunał Sprawiedliwości regularnie też przypomina, że „przy dokonywaniu wykładni przepisu prawa Unii należy uwzględniać nie tylko jego brzmienie, lecz także jego kontekst oraz cele regulacji, której część on stanowi” (C‑656/13) . Przepisy też powinny być stosowane łącznie, nie wykluczać się wzajemnie. Interpretacja prawa międzynarodowego przez polskie sądy często wywołuje odruchy wymiotne. Człowiek zastanawia się, czy polscy sędziowie wygrali magistra prawa na loterii, kupili na allegro, czy może jednak są tylko zbyt skorumpowani i stronniczy. W każdym bądź razie, fakt, po co nam ten pozew wspólny – w Rzeczpospolitej Polskiej i tak wygra sąd, adwokaci zarobią swoje, a my będziemy cieszyć się rozwodem, który kosztować nas będzie już nie tylko majątek, ale w końcu nie będziemy musieli tak długo spać, będziemy mogli poznać uroki dwóch etatów pracy, a także będziemy mogli cieszyć się siwizną Georga Clooneya już nawet i przed trzydziestką. Polecam rozwód międzynarodowy w Rzeczypospolitej Polskiej!

    Odpowiedz

    Agnieszka Swaczyna 7 października, 2018 o 09:30

    Rozumiem, że ma Pan za sobą złe doświadczenia w sądzie polskim. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale z tym, że mężczyzna ma w polskim sądzie sytuację trudniejszą na starcie – nie będę polemizować…

    Odpowiedz

    Dodaj komentarz

    Na blogu jest wiele artykułów, w których dzielę się swoją wiedzą bezpłatnie.

    Jeśli potrzebujesz indywidualnej pomocy prawnej, napisz do mnie :)

    Przedstaw mi swój problem, a ja zaproponuję, co możemy wspólnie w tej sprawie zrobić i ile będzie kosztować moja praca.

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Agnieszka Swaczyna Kancelaria Adwokacka w celu obsługi komentarzy. Szczegóły: polityka prywatności.

    Poprzedni wpis:

    Następny wpis: